Quantcast
Channel: UWIELBIAM BYĆ KOBIETĄ
Viewing all 654 articles
Browse latest View live

PHARMACERIS lekki krem głęboko nawilżający do twarzy

$
0
0
Krem ten będę oceniać z perspektywy osoby z cerą mieszaną, która czasem ma tendencję do odwodnienia i przesuszania na policzkach. Chciałam to zaznaczyć, ponieważ krem ten jest przeznaczony do pielęgnacji skóry nadwrażliwej, podatnej na alergie. Jednak już wiele razy przekonałam się, że kosmetyki typowo przeznaczone dla mojej skóry nie sprawdzają się u mnie. Za to kremy z Pharmacerisowej linii A działają bardzo dobrze. 


Składniki aktywne:
  • FORMUŁA IMMUNO- PREBIOTIC - formuła łagodząca podrażnienia i zmniejszająca nadwrażliwość skóry.
  • trawa Azjatycka - substancja o długotrwałym działaniu nawilżającym.
  • zielona alga - wspomaga szczelność międzykomórkową oraz stymuluje wytwarzanie ochronnych lipidów skóry, nawilża i wygładza zmniejszając szorstkość naskórka.
  • wosk z oliwek - jest łagodnym emolientem, odżywia i nawilża skórę.
  • Glucam® - doskonale wiąże i trwale utrzymuje wodę w naskórku długotrwale ją nawadniając. Wygładza i przywraca skórze utraconą jędrność i elastyczność.


Krem znajduje się w opakowaniu typu air-less, dzięki czemu łatwo jest wydobyć go tyle, ile potrzeba. Dodatkowo mamy pewność, że zużyjemy go do samego końca. Opakowanie to jest także bardzo higieniczne. Jak na lekki krem ma dość treściwą i ciężką konsystencje. Z tego powodu wyciskam go tylko pół pompki. Tyle w zupełności mi wystarcza na posmarowanie twarzy i szyi. Krem ten dość długo się wchłania. Dlatego nie używam go pod makijaż, tylko na noc. Aby użyć go pod makijaż trzeba by odcisnąć jego nadmiar chusteczką. Na dzień używam go tylko w te dni kiedy się nie maluję. Szybko się u mnie wchłania po użyciu Effaclar Duo. Przesusza on nieco moją skórę i wtedy Pharmacerisowy krem przynosi ukojenie i uspokojenie.


Z powodu treściwej konsystencji trzeba chwile poświęcić na jego dobre i równomierne rozprowadzenie. Posiada filtr SPF 20, co na początku jego aplikacji sprawia wrażenie, że bieli skórę. Niby jest bezzapachowy. Jednak zaraz po wyciśnięciu unosi się z niego taki delikatny, nieprzyjemny, chemiczny zapaszek, który na szczęście szybko się ulatnia. Używam go od połowy marca i jak na razie jeszcze mi się nie kończy. Dlatego uważam go za wydajny
Zaobserwowałam, że krem ten bardzo dobrze nawilża skórę, przywraca jej miękkość i elastyczność. Dla mojej skóry akurat jest to wystarczające i odpowiednie. Nie uczulił, ani nie podrażnił mnie. Nie zatyka porów i nie powoduje powstawania zaskórników.


Pojemność: 50 ml

Cena: ok. 38 zł

Skład:Aqua, Glycerin, Ethylhexyl Methoxycinnamate, C12-15 Alkyl Benzoate, Ethylhexyl Triazone, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Dicaprylyl Ether, Di-C12-13 Alkyl Tartrate, Isopropyl Palmitate, Glyceryl Stearate, Methyl Gluceth-20, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Cetyl Alcohol, 1,2-Hexanediol, Butylene Glycol, Imperata Cylindrica Roqt Extract, Hydrogenated Olive Oil Decyl Esters, Sodium Polyacrylate, Acrylates/ C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Ethylhexylglycerin, Allantoin, Triethanolamine, Caprylic/Capric Triglyceride, PEG-8, Codium Tomentosum Extract, Carbomer, Inulin, Laminaria Ochroleuca Extract, Alpha-Glucan Oligosaccharide, Phenoxyethanol.

Stosowałyście kosmetyki z Pharmacerisowej linii A ???

ShinyBox maj 2014

$
0
0
I stało się - skusiłam się na subskrypcję ShinyBox. W kwietniu zakupiłam pudełko, ale to jeszcze nie była subskrypcja. Majowe - już tak. Jak długo będę kontynuować, to się jeszcze okaże. Zaraz po otworzeniu byłam nieco rozczarowana jego zawartością, bo antyperspirant dopiero był w poprzednim boxie, a dodatkowo jest tu tylko jeden produkt pełnowymiarowy. Po ochłonięciu stwierdzam, że pudełko to jest lepsze niż kwietniowe, ale na razie jestem średnio zadowolona z jego zawartości.


SCHWARZKOPF PROFESSIONAL Moisture Kick Beauty Balm - z tego co wyczytałam jest to balsam do włosów. Ma nawilżać i ochronić włosy podczas suszenia, a także zapewniać nadzwyczajny połysk. W sumie to zaciekawił mnie ten kosmetyk.

L'OCCITANE woda toaletowa Wanilia i Narcyz - jest to jedyny produkt, który przekonuje mnie, że nie jest tak źle z tym boxem. Nie miałam jeszcze do tej poty do czynienia z kosmetykami tej marki, dlatego chętnie poużywam tę wodę toaletową.

CLARENA Silver Foot Cream oraz Sensual Hand Cream - minitubkli z kremem do stóp i rąk. Jak już tu są, to je wypróbuję.

REXONA Antyperspirant Max Protection - znowu antyperspirant ??? Oddałam ten z poprzedniego boxa, tego też mi nie potrzeba.

DERMEDIC płyn micelarny - ten płyn akurat mnie ciekawi. Czytałam wiele jego recenzji, nawet zastanawiałam się nad jego zakupem. Fajnie, że go teraz mam możliwość wypróbować.

Do boxa jest też dołączona próbka kremu EGYPTIAN MAGIC.

A Wy co sądzicie o majowym Shinyboxie ???

Jak sprawdził się zestaw 24 pędzli

$
0
0
Byliście ciekawi recenzji tych 24 pędzli, które kupił mi mąż. Używam je od kwietnia i wyrobiłam sobie przez ten czas o nich zdanie. Zestaw ten kosztuje ok 90 zł i można go kupić w wielu sklepach internetowych. Ich sprzedawcy podkreślają, że są to pędzle Bobbi Brown. Niestety nie jest to prawdą. Z informacji, które znalazłam w internecie wynika, że marka ta bardzo rzadko wypuszcza zestawy pędzli. Jak już jakieś były to składały się z 4 lub 6-ciu pędzli, ale nigdy aż z 24. Poza tym jeden pędzel Bobbi Brown kosztuje tyle, co cały ten zestaw. Dlatego nie ma co zwracać uwagi na napis na pędzlach, bo to niestety są podróbki.


Pędzle mieszczą się w prostym i eleganckim etui. Nie jest to wyrób skórzany jak to sugerują opisy, tylko skóropodobny. Nie trzymam w nim pędzli na co dzień, bo te większe by się odkształcały. Etui to przydaje mi się, gdy zabieram pędzle ze sobą w podróż. Dzięki temu mam je w co zapakować.


W ofertach zakupu tych pędzli pisze, że są wykonane z naturalnego włosia najwyższej jakości. Niestety nie zgodziłabym się z tym twierdzeniem. Jak na moje oko są to pędzle z włosia syntetycznego. Okazuje się, że nie są to oryginalne pędzle i nie mają skórzanego etui, dlatego na informacje o tym, że są z naturalnego włosia patrzyłabym z niedowierzaniem. Pędzle wykonane są z identycznego rodzaju włosia o identycznej miękkości. Przez to, że nie ma tu zróżnicowania we włosiu nie wszystkie z tych pędzli dobrze się używa.


W zestawie znajdują się dwa pędzle wachlarzowe. Jeden jest bardzo duży, a drugi malutki. Oba przydają mi się do omiatania twarzy z nadmiaru pudru lub gdy jakiś cień mi się osypie. Już od pewnego czasu chciałam takie kupić, ale albo o nich zapominałam, albo uznawałam, że jeszcze poczekam z ich zakupem. Dlatego fajnie, że znalazły się w tym zestawie.


Kolejne pędzle służą mi do nakładania pudru. Ten pierwszy jest tak właściwie do tego przeznaczony. Te kolejne są do podkładu, bronzera, różu. Niestety nie sprawdzają się do takiego użycia. Są zbyt miękkie i mają zbyt rzadkie włosie. Dlatego te pierwsze dwa z tego zdjęcia używam do przypudrowywania twarzy. Te dwa pozostałe leżą i zastanawiam się do czego by je można używać.


Przejdźmy teraz do pędzli języczkowych. Są one przeznaczone do nakładania i rozcierania cieni. Sprawdzają się w tej roli. Nie są za twarde, ani zbyt miękkie. Dobrze mi się je używa. Mam do nich tylko jedno zastrzeżenie. Prawie wcale nie różnią się od siebie wielkością. Cztery z nich są nawet identyczne. Jak już jest ich tak dużo w zestawie, to fajnie byłoby, gdyby były zróżnicowane na malutkie, średnie i większe. Wtedy były by bardziej przydatne, bo można precyzyjniej pomalować powiekę.


Teraz nastąpi prezentacja pędzli wśród których znajduje się pędzel: do kresek, do nakładania korektora, do malowania ust, skośny do uzupełniania i poprawiania kształtu brwi, skośny do nakładania cieni pod dolną powiekę, pędzel kuleczka. Niestety nie są one w żaden sposób oznaczone i pozostaje domyślać się, który pędzel jest do czego. Czasem je używam do malowania kącików oczu. Te skośne do malowania kreski się nie nadają, bo nie są zbyt precyzyjne, a do brwi mam już swoich ulubieńców.


Pozostały już ostatnie pędzle. Znajduje się tutaj grzebyk do brwi, kompaktowy grzebyk ze szczoteczką do rozczesywania brwi i rzęs, gąbka do nakładania cieni. Z tych pędzli przydaje mi się ten grzebyk do rozczesywania brwi, ponieważ brakowało mi takiego do tej pory. Czasem też używam tą gąbeczkę do nakładania cieni.

Podsumowując: Zestaw ten zawiera aż 24 pędzle. Z opisu wynika, że mają one być do wszystkiego. W praktyce jednak okazuje się, że żaden nie nadaje się do nakładania podkładu, brakuje pędzla do blendowania cieni, jest kilka pędzli, które się powtarza, są też takie, których nie używam. Jako ciekawostkę powiem Wam, że jeden z nich przeznaczony jest do modelowania nosa. Jednak nie jestem w stanie odgadnąć który to. Tak w ogóle to pierwszy raz słyszę o takim pędzlu. Mam do tych pędzli jednak wielki sentyment, ponieważ to mój własny mąż mi je kupił. Gdy na nie popatrzę, to jest mi ogromnie miło, że zrobił mi taką niespodziankę.

CLARENA cukrowy peeling do ciała Cappuccino

$
0
0
Nie jestem miłośnikiem kawy, ani kawowych zapachów. Przeważnie kosmetyki o takim zapachu omijam szerokim łukiem. Wyjątek stanowi tutaj domowy peeling kawowy, który cenie za jego właściwości złuszczające skórę. Na jednym ze spotkań blogerek otrzymałam do testów cukrowy peeling Clareny o zapachu cappuccino. Trochę sobie przestał na półce, jednak ostatnio z przyjemnością go używam. Nawet jego zapach mi się podoba.

Od producenta:
Intensywnie złuszcza martwy naskórek, poprawia mikrokrążenie i redukuje cellulit dzięki kryształkom cukru i drobinkom kawy. Składniki odżywcze pozostawiają skórę jedwabiście miękką, a zapach uwalnia od stresu, wycisza i relaksuje.


Produkt znajduje się w plastikowym, przezroczystym słoiczku. Z tego co zauważyłam jest to nowy kształt opakowania, ponieważ poprzednie miało zwężaną szyjkę. Wpływało to na pogorszenie jego wydobycia. Teraz słoiczek jest prosty i myślę, że jest to dobre rozwiązanie. Dodatkowo dzięki temu, że jest przezroczysty dobrze widać jak szybko peeling ubywa.

Peeling jest koloru brązowego. To taki kolor kawy z mlekiem. Wyróżniają się w nim z małe, czarne drobinki mielonej kawy. Kolor ten idealnie pasuje do zapachu peelingu, ponieważ pachnie on świeżo zmieloną kawą. Jest to bardzo przyjemny zapach. Miłośnikom kawy powinien się spodobać. Znalazłam wiele opinii, że zapach ten utrzymuje się jeszcze po kąpieli długo na skórze. Ja jednak u mnie tego nie zauważyłam. Dość szybko ulatnia się ze mnie, co tak właściwie mi nie przeszkadza. Nawet tak wolę.


Trochę problemów może przysporzyć mocno zbita i twarda konsystencja peelingu. Na początku byłam z tego powodu niezadowolona, bo bardzo ciężko się go wydobywa. Trzeba go wręcz na silę wygrzebywać. Z czasem jednak stwierdziłam, że może być to jego plus, ponieważ wpływa to na jego wydajność. Ja mam tendencję do wydobywania zbyt dużej ilości peelingu na raz, a z tym jest to trudne. Dlatego bardzo powoli mi on ubywa. 

Przy peelingu tym można stopniować jego intensywność złuszczania. Gdy chcę, aby był mocnym zdzierakiem nakładam go na suchą lub bardzo lekko zwilżoną skórę. Dobrze ściera martwy naskórek, ale jednocześnie nie podrażnia skóry, bo drobinki zaczynają się rozpuszczać w trakcie pocierania. Na bardzo mokrej skórze traci swoje właściwości mocno złuszczające. Może to być dobre rozwiązanie dla osób, które wolą nie aż tak mocne zdzieraki. W obu przypadkach pozostawia skórę miękką i gładką. Dobrze się go też zmywa i spłukuje.


Niestety zawiera w składzie parafinę, która pozostawia na skórze tłustawą warstewkę. Niezbyt za tym przepadam. Jednak w porównaniu z innymi takimi peelingami, które używałam, warstewka ta o dziwo aż tak bardzo mi nie przeszkadza. Dobrze, że w składzie jest jeszcze olej z pestek winogron oraz masło Shea.

Pojemność: 250 ml

Cena: 45 zł

Skład:SUCROSE (cukier prosty), MINERAL OIL, ETHYLHEXYL COCOATE, CETEARYL ALCHHOL, PETROLATUM, BEESWAX, VITIS VINIFERA (GRAPE) SEED OIL (olej z pestek winogron), BUTYROSPERMUM PARKI (SHEA BUTTER), COFFEA ARABICA, PEG-8, TOCOPHEROL, ASCORBYL PALMITATE, ASCORBIC ACID, CITRIC ACID, PHENOXYETHANOL, METHYLPARABEN, ETHYLPARABEN, BUTYLPARABEN, PROPYLPARABEN, ISOBUTYLPARQABEN, PARFUM, BENZYL SALICYLATE, CI 26100.

Lubicie peelingi o zapachu kawy ???

Zużycia w maju

$
0
0
Ten czas tak szybko płynie, że robocza nazwa tego postu brzmiała "zużycia w kwietniu". Jak to kwiecień ??? Przecież mamy już maj !!! Jednak wymagało to dłuższej chwili zastanowienia, abym stwierdziła, że coś tu jest nie tak. Powróćmy jednak do zużyć. Zebrało ich się całkiem sporo - jak na mnie. Z czego jestem bardzo zadowolona :)) Znalazło się tutaj nawet kilka okazów z kolorówki.


LIRENE migdałowe mleczko i miodowy nektar do mycia ciała - bardzo przyjemnie się ich używało. Są skuteczne w oczyszczaniu skóry. Więcej na ich temat pisałam TUTAJ.

RECEPTURY BABCI AGAFII gęsty szampon wzmacniający - sprawdził się u mnie ten szampon. Jestem z niego zadowolona. Zainteresowanych jego recenzją odsyłam TUTAJ.


PHARMACERIS nawilżający fizjologiczny żel do mycia twarzy i oczu  z linii A - bardzo polubiłam ten produkt. Zapewne jeszcze kiedyś do niego powrócę. Zbiera on też dużo pozytywnych recenzji w blogosferze. Wystarczył mi na pół roku regularnego używania, co uważam za niezły wynik. Co nieco wspominałam o nim TUTAJ.
  
TOŁPA łagodny płyn micelarny do mycia twarzy i oczu - Sprawdził się u mnie do demakijażu i oczyszczania skóry. Z miceli tej marki jestem bardzo zadowolona. Jest on łagodny dla skóry i skuteczny w działaniu. Tak się jakoś złożyło, że nie napisałam jego recenzji.

FLOSLEK masło do ciała mango i marakuja - dobre smarowidło do ciała, w którym urzekł mnie zwłaszcza jego piękny zapach. Jego recenzja pojawiła się TUTAJ.

MASŁO SHEA - nie muszę się chyba o nim rozpisywać. Jest to produkt zapewne wszystkim znany. Chętnie stosuję nierafinowane masło Shea. To jest już moje drugie opakowanie.


DR IRENA ERIS VITACERIC serum redukujące pory na dzień - o serum tym pisałam na razie tylko wpis odnośnie pierwszych wrażeń z miesiąca jego używania. Wystarczyło mi na ponad rok regularnego stosowania. Jednak to tylko dzięki temu, że używałam je bardzo oszczędnie. Podoba mi się jego działanie. Zachwycona jestem tym jak fajnie minimalizuje widoczność porów skóry. Używałam go rano pod krem lub samo jako bazę pod makijaż a zarazem lekki krem nawilżający. Ma bardzo świeży i przyjemny zapach. Znajduje się w wygodnym opakowaniu typu air-less. Używałam go bardzo oszczędnie, ponieważ jest to drogi kosmetyk. Kosztuje ok. 90 zł za 30 ml. Chciałam, aby na jak najdłużej mi starczyło. Rozważałam nawet zakup kolejnego opakowania. Jednak okazuje się, że już mi go nie potrzeba. Odkąd zaczęłam stosować różne sera z witaminą C (jak np. Flavo-C) kondycja mojej skóry znacznie się polepszyła i już nie potrzebuję tego serum Dr Ireny Eris. Jakby ktoś był ciekawy, to odsyłam do jego zdjęć TUTAJ.

DR IRENA ERIS NORMAMAT krem-nektar nawilżająco-matujący z SPf 20 - pierwsze wrażenia z jego używania wypadły bardzo pozytywnie. Krem zapowiadał się obiecująco. Jednak po dłuższym używaniu okazało się, że zniknął ten efekt "wow". Nie powiem, że jest to zły krem, bo działał dobrze. Jednak nie uważam, że jest on warty swojej ceny, która wynosi aż 65 zł za 30 ml. Pierwsze wrażenia z jego używania opisałam TUTAJ.

PAT AND RUB peeling do ust pomarańczowy - bardzo fajnie było móc go wypróbować. Jest to dobry produkt, ale bardzo drogi. Za to jest bardzo wydajny - wystarczył mi na rok użytkowania. Jednak z powodzeniem można zastąpić go domowym peelingiem własnej roboty. W działaniu wyjdzie na to samo. Jednak jeśli ktoś jest zainteresowany jego pełną recenzją, to odsyłam TUTAJ.

KOBO bibułki matujące z pudrem - bibułek z pudrem nie chce więcej. Wole te bez pudru. Dlaczego pisałam TUTAJ.


BINGOSPA sól borowinowa z ekstraktem z krwawnika - jej działanie było bardzo dobre. Jeszcze kiedyś kupię kosmetyki borowinowe. Więcej na jej temat napisałam TUTAJ.


MAX FACTOR 2000 Calorie Dramatic Look - to jest mój najulubieńszy z najulubieńszych tuszy do rzęs. Nawet jeśli próbuję jakieś nowe, to i tak zawsze do tego powracam.

GOLDEN ROSE Maxim Eyes Maskara - warto ją wypróbować, bo jest dobra i tania. Może jeszcze kiedyś do niej powrócę. Na razie mam jednak inne w użyciu. Jej recenzja pojawiła się TUTAJ.

SEPHORA błyszczyk Nectar Shine - miałam go już od tak dawna, że wreszcie wypadało go w końcu zużyć. Miał fajny, delikatny kolor. Jedynie trochę denerwowały mnie drobinki w nim zawarte.

BELLAOGGI błyszczyk 6h Gloss - miał bardzo ciekawy, lekko wpadający w pomarańczowy odcień. Jest to taki ładny, naturalny kolor na co dzień. Nie jest może super trwały, ale tak mi się go dobrze używało, że już mi się go zużyło. Zainteresowanym wklejam link do recenzji TUTAJ.

A jak tam Wasze zużycia w tym miesiącu ???

Zakupy w maju

$
0
0
Początek miesiąca miał obfitować w zakupy dokonane w trakcie Rossmannowej promocji -40% na kosmetyki do ust. Owszem w Rossmannie byłam, namacałam wiele testerów. Ostatecznie jednak stwierdziłam, że mam za wiele szminek i błyszczyków na stanie, dlatego najpierw muszę zabrać się za zmniejszenie ich ilości. Będąc tam kupiłam tylko odżywkę do włosów z olejkiem awokado i masłem karite marki Garnier za 7,99 zł.


W Drogerii Natura zaopatrzyłam się w bibułki matujące marki Dermopharma. Zawierają one węgiel bambusowy i kwas salicylowy. Mają mieć działanie antybakteryjne i przeciwzapalne. Kosztują ok. 13 zł za 50 szt. Jak widać na zdjęciu kupiłam się również w olej arganowy (19,50 zł za 30 ml).


Skorzystałam za to z innych promocji. A mianowicie z promocji w drogeriach Flirt i Kosmyk. Zaopatrzyłam się tam w szczotkę TT (za 26,99 zł) oraz gumki do włosów Invisibobble (za 10,99 zł). Jest o nich bardzo głośno, chcę sprawdzić czy są tak fenomenalne jak o nich czytałam.


Spodobały mi się makijaże wykonane pojedynczymi cieniami do powiek z serii Chic marki Pierre Rene. Od razu urzekł mnie piękny różowo-koralowy odcień, który ma oznaczenie 145 Coral. Przy okazji oglądania testerów wybrałam jeszcze ciemny, opalizujący brąz numer 130 Hypnotic. Oba cienie są świetnie napigmentowane. Kupiłam je po 7,90 zł. Jako że w tym miesiącu udało mi się zużyć dwa smarowidła do ust, to parę dni temu dokupiłam jedno na ich miejsce. Wybrałam szminkę "Idealny Pocałunek" z Avonu na promocji za 15,99 zł.

Tak się prezentują całe moje kosmetyczne zakupy z tego miesiąca.
A jak tam Wasze zakupy ???

ShinyBox kwiecień 2014 - opinia

$
0
0
Pudełko to otrzymało nazwę "Fit and Shape". Był to pierwszy box, który kupiłam. Jednak nie była to jeszcze subskrypcja. Dlatego nie otrzymałam dodatków dla subskrybentek. Chciałabym przedstawić Wam co sądzę o tym pudełku. Ogólnie podsumowałabym je jako dobre, ale bez szału.



MYTHOS oliwkowy żel pod prysznic (50 ml)
Kosmetyki tej marki od dawna mnie ciekawiły. Wypróbowanie tego żelu ostudziło jednak moje zapały odnośnie ich zakupu. Działa jak przystało na żel do mycia ciała. Jednak ma dość dziwny jakby chemiczny zapaszek, posiada w składzie SLS. Nie zapłaciłabym za pełnowymiarowe opakowanie ok. 30 zł za 200 ml.

FLAX gąbka z lufy
Gąbka jest bardzo ostra, dlatego może zastąpić nam peeling. Używam ją z żelem do mycia ciała. Fajnie, że była dołączona do pudełka.


CLARENA diamentowy krem liftingujący na dzień (30 ml)
Stwierdziłam, że trochę liftingu mi się przyda, dlatego zaczęłam go używać. Sprawdza się całkiem nieźle. Skóra po nim robi się tak fajnie gładka. Jednak nie jestem pewna czy kupiłabym pełnowymiarowe opakowanie. Ma ono pojemność 50 ml i kosztuje ok. 99 zł.



DONEGAL lakier do paznokci oraz naklejki (produkty pełnowymiarowe)
Nie używałam ich. Nie przepadam za tą firmą. Na razie sobie leżą i zastanawiam się co z nimi zrobić. Cena takiego zestawu to ok. 12 zł.


SYIS ampułka antycellulitowa z kofeiną i teofiliną (10 ml)
Tak ampułka wystarczyła mi na dwa użycia. Nie zauważyłam żadnego jej działania. Zresztą to przecież było za mało. Taka ilość wystarczyła bardziej na to, aby zapoznać się z konsystencją i zapachem. Pełnowymiarowy produkt kosztuje 50 zł za 30 ml.

W pudełku był jeszcze: REXONA antyperspirant Aloe Vera (produkt pełnowymiarowy). Tak się złożyło, że kilka dni przed otrzymaniem tego pudełka kupiłam antyperspirant z Alvy. Dlatego ten z Rexony oddałam mamie. Jego cena to ok. 12 zł.

Co sądzicie o kosmetykach z pudełka "Fit and Shape" ???

3 urodziny bloga - wygraj zestaw kosmetyków

$
0
0
Ciężko mi było uwierzyć, że prowadzę bloga rok, potem wybiło dwa lata, a w maju obchodziłam już trzecią rocznice. Nie przypuszczałam, że pisanie bloga, aż tak mnie wciągnie. Jednak przede wszystkim blog żyje głównie dzięki Wam - moim czytelnikom. Pomyślałam więc, że w ramach podziękowania zorganizuję mały konkurs. Mam nadzieję, że nagroda przypadnie Wam do gustu.

W skład nagrody wchodzi zestaw kosmetyków marki Lirene i Under Twenty, czyli:

- Lirene multifunkcyjny krem na dzień
- Lirene multifunkcyjny krem na noc
- Lirene Magic make-up nawilżający krem zmieniający się w rozświetlający fluid odcień numer 02
- Under Twenty 2 w 1 punktowy korektor oraz maskujący fluid punktowy
- Under Twenty multiplikacyjny antybakteryjny krem BB


Aby zdobyć ten zestaw trzeba:
- być obserwatorem bloga lub fanem na facebooku

- odpowiedzieć na pytanie konkursowe:
który z tych kosmetyków zaciekawił Cię najbardziej i dlaczego ???
(Nie trzeba się dużo rozpisywać. Wystarczy jedno zdanie)

- podać mail do kontaktu w razie wygranej

Zgłoszenia proszę wysyłać poprzez wypełnioną ankietę


Konkurs trwa od 02.06.2014 do 12.06.2014




Regulamin konkursu:

1. Konkurs trwa od 02.06.2014 do 12.06.2014 do godz. 23:59.
2. Sponsorem wszystkich nagród jestem ja - właścicielka bloga http://pure-morning123.blogspot.com/
3. Konkurs przeznaczony jest dla pełnoletnich użytkowników, lub dla niepełnoletnich za zgodą rodziców.
4. Zwycięzcą zostanie jedna osoba, która otrzyma zestaw widniejący na zdjęciu.
5. Nagroda nie podlega wymianie na inną lub na ekwiwalent pieniężny.
6.  Wysyłam tylko do Polski.
7. Zgłoszenia z blogów, które są stworzone tylko do brania udziału w rozdaniach nie będą brane pod uwagę.
8. Wyniki zostaną ogłoszone do 7 dni od zakończenia konkursu, poprzez informację na blogu oraz przesłaniu maila do wygranej osoby. 
 Jeśli w ciągu 3 dni nie otrzymam adresu, wybieram kolejną osobę.
 9. Nagrodę wyślę pocztą w ciągu 5 dni od otrzymania adresu.
11. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych 
(Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)


Kolejny powód, aby świętować to:

Marta z bloga http://www.lusterko.net/2014/04/najpopularniejsze-polskie-blogi.html przedstawiła kolejną edycję rankingu najpopularniejszych polskich blogów kosmetycznych.


Okazuje się, że pierwszy raz załapałam się do rankingu i znalazłam się w brązowej pięćdziesiątce. Jest mi bardzo milo z tego powodu. Chciałabym podziękować wszystkim moim czytelnikom, bo to głównie dzięki Wam się tam znalazłam. Jest to bardzo motywujące do dalszej pracy. No i oczywiście podziwiam Martę za ogrom pracy włożonej w przygotowanie tego rankingu.


Mam nadzieje, że formularz zadziała dobrze, bo pierwszy raz korzystam z tego rozwiązania.

Zapraszam wszystkich do zabawy :)))

BUBLE czyli jestem na nie

$
0
0
Prezentuję Wam dzisiaj kosmetyki, które w ostatnim czasie się u mnie nie sprawdziły. Z większości kosmetyków, które używam jestem raczej zadowolona. To wszystko dzięki temu, że przed zakupem sprawdzam opinie o nich. Czasem jednak - mimo dobrych opinii innych osób - u mnie po prostu dany kosmetyk się nie sprawdza. Chciałabym dziś ponarzekać troszkę na trzy kosmetyki. Na szczęście biorąc pod uwagę liczbę produktów, która działa dobrze i bardzo lubię je używać, ta trójka nielubianych to nie dużo.

Biały Jeleń hipoalergiczny szampon do włosów 
z octem jabłkowym, oligopeptydami z chleba świętojańskiego, proteinami pszennymi


Niestety robi on tragedię z moimi włosami. Już dawno takiego delikwenta nie miałam. Po pierwsze sprawia, że włosy stają się podczas mycia okropnie szorstkie. Uruchamia to całą lawinę negatywnych następstw. Źle się go z takich włosów spłukuje, włosy się okropnie plączą i kołtunią już w trakcie mycia. Potem jest je ciężko rozczesać, przez co sporo z nich się wyrywa. Użyłam go tylko dwa razy na włosy i tyle mi wystarczy. Jednak nie należę do osób, które tak po prostu wyrzucą dany kosmetyk. Pod postami osób, które opisywały szampony, które się u nich nie sprawdziły znalazłam w komentarzach rady, że taki szampon można dodawać do prania. Wypróbowałam tą metodę i sprawdza się do tego świetnie. Zwłaszcza, gdy dodam go do pranych swetrów. Posłużyłam się nim też, gdy potrzebowałam czegoś do umycia samochodu.

BIOCHEMIA URODY krem łagodzący z lukrecją


Po jego zamówieniu otrzymujemy zestaw składników, które należy zmieszać według instrukcji podanej na stronie BU. Krem mieszało mi się dobrze. Wszystkie składniki połączyły mi się bez problemów. Była to fajna zabawa. Na dodatek byłam z siebie dumna, że mi się udało :)) Jedyny składnik, który musimy dokupić to hydrolat. Ja akurat zrobiłam ten krem na bazie hydrolatu truskawkowego. I to pewnie był błąd. Hydrolat ten używałam pierwszy raz. Po pewnym czasie okazało się, że powoduje zaczerwienienie na skórze twarzy. Pewnie gdybym zrobiła go na innym hydrolacie, to działałby inaczej. Nie używam go do twarzy też z tego względu, że bardzo długo się wchłania i pozostawia na skórze bardzo lepką warstwę. Trzeba go zużyć w przeciągu 6-ciu miesięcy, dlatego cobym nie musiała wyrzucać nieużywanego kremu używam go do reszty ciała. Nogom czy rękom krzywdy nie robi. Nawet powiedziałabym, że fajnie się sprawdza jako taki balsam do ciała. Chociaż ta lepka warstewka nieco przeszkadza, bo przylepia się do ubrań.

BIOCHEMIA URODY serum antyoksydacyjne FLAVO-C15EF


Używałam już kilka kosmetyków tego typu, dlatego mam porównanie ich działania. Tamte poprzednie były fenomenalne i efekty ich działania były zauważalne dość szybko. To serum używam od marca i aktualnie nie widzę żadnych pozytywnych efektów jego działania. Nawet wygląda to jakby efekty się uwsteczniły. Pory skóry znów mam rozszerzone, skóra nie wygląda ładnie. Nakładam je raz dziennie na noc. Po nałożeniu na skórę pozostawia nieprzyjemne uczucie lepkości. Dodatkowo, gdy używam je codziennie, strefa T zaczyna reagować nadmiernym przetłuszczeniem. Dlatego zaczynam je używać coraz rzadziej. Zamierzam powrócić do serum używanego wcześniej, czyli tego marki Auriga.

 Jestem również ciekawa Waszej opinii na ich temat. 
Może u Was sprawdziły się lepiej??

ISANA - intensywny krem do rąk 5% urea

$
0
0
Kremy do rąk staram się mieć zawsze przy sobie. Aktualnie używam kremu Isana z mocznikiem. Zapewne jest on Wam znany i wiele osób już go używało. Ja kupiłam go dopiero w tym roku. Szkoda, że nie nabyłam go wcześniej, ponieważ zaliczyłabym go do kategorii kosmetyków "dobre i tanie". Dlatego zapewne zagości w mojej kosmetyczne jeszcze nie raz.


Znajduje się on w tubce wykonanej z miękkiego tworzywa zamykanej na klips. Wyciska się go bez problemu. Lubię go za to, że bardzo dobrze nawilża skórę. Staje się ona bardzo miękka, gładka, jakby aksamitna. Nie pozostawia uczucia lepkości, ani tłustości. Nie mam problemów z jego rozprowadzaniem po skórze. Szybko się też wchłania. Jest bardzo wydajny. Używam go codziennie od marca. Aktualnie jestem już na etapie, gdzie trzeba rozciąć opakowanie, aby wydobyć go co do ostatniej krztyny. Powinien wystarczyć mi do końca miesiąca, co uważam za całkiem niezły wynik.
Jedyny jego minus to zapach. Pachnie dziwnie i mdło. Jednak jest to bardzo delikatny zapach. Przez ten czas co go używam, to już przyzwyczaiłam się do niego i tak właściwie teraz mi aż tak bardzo nie przeszkadza. Jednak pierwsze zetknięcie z tym zapachem nie było przyjemne.


Podsumowując: bardzo polubiłam używać ten krem do rąk. Jego działanie jest dobre i odpowiednie. Dodatkowo jest bardzo tani i wydajny. Czego chcieć więcej. Na pewno zagości on u mnie częściej :))

Pojemność: 100 ml

Cena: ok. 5 zł

SkładAqua, Glycine Soja Oil (olej sojowy), GlycerinUrea, Sodium Lactate, Cetyl Alcohol, Stearic Acid, Glyceryl StearateCaprylic/Capric Triglyceride, Butyrospermum Parkii Butter, Cera Alba, Panthenol, Carbomer, ParfumTocopheryl Acetate, Phenoxyethanol,Sodium HydroxideXanthan Gum, Linalool, Hexyl Cinnamal, Citronellol, Geraniol, Limonene.

Miałyście ten krem ???
Co o nim sądzicie ???

MOJE SZMINKI cz. I - Revlon

$
0
0
Witam wszystkich po parudniowej przerwie w blogowaniu. Wypadł mi niespodziewany wyjazd, a dodatkowo były dość mocne burze i nie było internetu. Chciałabym Wam dziś zaprezentować dwa masła do ust. Różnych tego typu smarowideł nazbierało mi się sporo. Nie zużywam ich zbyt szybko, jednak nie przeszkadza mi to w kupowaniu kolejnych. Wiem, że powinnam się powstrzymywać, ale co zrobić, gdy w grę wchodzą promocje. Dwa masełka do ust Lip Butter marki Revlon trafiły do mnie w tamtym roku na -40% zniżkach w Drogeriach Hebe.


Na pierwszy rzut oka wyróżniają się ich opakowania. Bardzo elegancko, a zarazem uroczo się one prezentują. Są też dość solidnie wykonane. Ich kolor różni się w zależności od odcienia danego masełka. Ja wybrałam dwa spośród jaśniejszych dostępnych odcieni, czyli numer 015 oraz 045. Podoba mi się w nich to, że oba te kolory nie zawierają drobinek. Masełka te są też bezzapachowe. Jak na balsam i szminkę w jednym, to ich pigmentacja jest bardzo dobra. Ich kolor daje się łatwo stopniować - można pozostać przy bardzo delikatnym, a można go nieco "podkręcić" nakładając nieco więcej produktu.


Masełko do ust w kolorze numer 015 to bardzo ciekawy odcień oranżu. W opakowaniu wygląda na intensywnie żarówasty, ale na ustach daje fajny, delikatniejszy efekt. Nie lubiłam go używać przez okres zimowy, bo czułam się w nim źle. Jednak od kiedy zrobiło się ciepło i słonecznie, to bardzo często mam go na ustach. Jest to kolor, który kojarzy mi się z latem.


Kolor 045 to delikatny, dziewczęcy róż. Jest uroczy i  słodki. Bardzo lubię takie kolory do noszenia na co dzień. Chętnie używałam go też w okresie zimowym.



Bardzo fajnie się je aplikuje na usta. Utrzymują się co najmniej 3 godziny. Rozprowadzają się równomiernie, tak samo też potem znikają. Jest to dobre, ponieważ nie zostają po nich nierówne resztki koloru na ustach. Ich formuła oparta jest na bazie masła Shea oraz masła kokosowego, dlatego też bardzo fajnie nawilżają i pielęgnują usta. Stają się one miękkie, gładzie i nawilżone. Jednak to nawilżenie jest za słabe na większe mrozy.


Podsumowując: masełka te zaliczyłabym do kategorii produktów "dobre, ale nie niezbędne". Zapunktowały u mnie tym, że nawilżają usta, a jednocześnie koloryzują jak szminka. Gdy je używam to czuję jakbym smarowała usta balsamem pielęgnacyjnym. Szminki nieraz zostawiają takie suche wykończenie. Ich minusem jest to, że nie należą do wydajnych - dość szybko znikają z opakowania. Jak dla mnie również ich cena regularna jest zbyt droga. Myślę jednak, że gdy natknę się na nie na jakiejś porządnej promocji, to jeszcze kupię kolejne.

Cena: 39,99 zł

Dostępność: niektóre drogerie Rossmann, Drogerie Hebe, perfumerie Douglas

Znacie Revlon Lip Butter ???
Lub może polecacie inne szminko-masełka do ust ???

KONKURS "3 URODZINY BLOGA" - wyniki

$
0
0
Z okazji rocznicy blogowania przygotowałam dla Was małe co nieco. Można było wygrać:


- Lirene multifunkcyjny krem na dzień
- Lirene multifunkcyjny krem na noc
- Lirene Magic Make-up nawilżający krem zmieniający się w rozświetlający fluid odcień numer 02
- Under Twenty 2 w 1 punktowy korektor oraz maskujący fluid punktowy
- Under Twenty multiplikacyjny antybakteryjny krem BB

Nadeszła pora, aby ogłosić wyniki konkursu. Prezentowane kosmetyki otrzymuje osoba, którą zaciekawił Lirene Magic Make-up krem zmieniający się w podkład. Zastanawia ją jak działa i czy można wykonać nim makijaż bez smug, bo przy nakładaniu tego nie widać. Będziesz mogła to sprawdzić. A tą osobą jest:


Milena M


Gratuluję Ci wygranej. Zaraz piszę do Ciebie mail.
Dziękuję wszystkim uczestnikom za udział w zabawie :))

Różowo mi, czyli pędzle od Born Pretty Store

$
0
0
Postanowiłam skorzystać z propozycji przetestowania kilku produktów od sklepu internetowego Born Pretty Store. Moją szeroki asortyment do wyboru. Ja zachciałam wypróbować pędzle. Wybrałam trzy egzemplarze: dwa przeznaczone do aplikacji podkładu, a trzeci do malowania ust i robienia kresek eyelinerem.


Pędzle do podkładu:

1) to typowy płaski pędzel. Na stronie sklepu można zobaczyć go TUTAJ (numer artykułu # 12284). Jak podaje Born Pretty Store jego waga to 50g, długość całkowita wynosi 16 cm, długość włosia to 2,3 cm. Występuje w dwóch kolorach: czarnym i różowym. Kosztuje $5.79.

2) pędzel ten występuje w czterech kształtach: stożkowy, kątowy, okrągły oraz płaski. Ja wybrałam opcję z zaokrąglonym końcem. Jego wymiary są prawie takie same jak poprzednika. Ten pędzel ma tylko trzonek dłuższy o 1 cm, włosie ma takiej samej długości. Na stronie sklepu można zobaczyć go TUTAJ (numer artykułu # 1416). Pędzel ten występuje tylko w różowym kolorze. Kosztuje: $5.35.


Są one dość krótkie dzięki czemu nie mam problemów z uderzaniem końcem pędzla o lusterko podczas malowania się. Prezentują się ładnie z tymi trzonkami w różowym kolorze. Pędzle te są solidnie wykonane. Nie rozpadają się, nie rozklejają, nie gubią włosia. Ich włosie jest odpowiednio sztywne, ale zarazem bardzo miłe w kontakcie ze skórą. Dobrze się je myje. Jedyne co może być w nich niewygodne to fakt, że są bardzo wąskie. Mają 2 cm średnicy. W związku z tym aplikowanie nimi podkładu zajmuje trochę czasu. Trzeba się przy tym sporo napracować. Dlatego zaczęłam szukać im innego zastosowania. Na przykład dobrze rozciera się nimi korektor pod oczami.


Totalnym niewypałem okazał się niestety ten pędzelek do malowania ust i robienia kresek eyelinerem. Niby pomysł na niego jest dobry, bo jest on mały i poręczny. Ma ok 7 cm długości. Dzięki temu fajnie mieści się w kosmetyczce. Ma zatyczkę, aby się nie pogniótł i nie poniszczył. Jednak to właśnie ta zatyczka go niszczy, bo przy wkładaniu go do niej odginają się boczne włoski. Pędzel wygląda przez to nieestetycznie, a poza tym te odgięte włoski przeszkadzają w równomiernym rozprowadzaniu szminki. Na zdjęciach w sklepie wyglądał nieco inaczej. Miał szpiczaste zakończenie, a mój ma półokrągłe. Z tego powodu nie nadaje się do robienia nim kresek eyelinerem. Jego koszt to $1.85. Dostępny jest TUTAJ (numer artykułu # 12741).

Mam dla Was kupon rabatowy do wykorzystania w sklepie Born Pretty Store. Kod to DTG10

Miałyście do czynienia z produktami ze sklepu Born Pretty Store ??? 

ShinyBox maj 2014 - opinia

$
0
0


Pudełko z majowej edycji sygnowane jest hasłem: Let's Be a Wonam! Jego zawartość ma sprawić, że poczuje się zadbana i atrakcyjna jak nigdy dotąd. Znalazłam w nim sześć produktów, w tym jeden pełnowymiarowy i pięć miniatur. Uważam, że pudełko to jest znacznie lepsze od kwietniowego. Znalazło się tutaj kilka miniaturek, które fajnie było mieć okazje wypróbować.


SCHWARZKOPF PROFESSIONAL Moisture Kick Beauty Balm (mini produkt 30 ml)

Na początku nie wiedziałam jak się zabrać za używanie tego produktu. Upiększający balsam do włosów - co to właściwie jest ?? Traktować to jako produkt do stylizacji włosów czy jako odżywkę?? Spłukiwać z włosów czy nie ?? Nakładać dużo czy mało ?? Zaczęłam szukać o tym produkcie więcej informacji, a potem na różne sposoby stosować. Nie zauważyłam, aby balsam ten robił coś dobrego z moimi włosami. Po jego użyciu wyglądają jak siano - puszą się i stają jeszcze mniej zdyscyplinowane niż zwykle. Nie nadaje też blasku moim włosom. Pełnowymiarowy produkt kosztuje ok. 62 zł i ma pojemność 150 ml. 



L'OCCITANE woda toaletowa Wanilia i Narcyz (mini produkt 7,5 ml)

Obecność tej wody toaletowej ucieszyła mnie bardzo. Zaraz jak otrzymałam pudełko, to moja pierwsza myśl była taka, że dla niej warto było je zamówić. Nie miałam jeszcze do czynienia z produktami tej marki, dlatego chętnie ją zaczęłam używać. Jednak zapach tej wody toaletowej okazał się dla mnie za ciężki, zbyt duszący i mocny. Miłośniczką takich zapachów jest natomiast moja mama, która go uwielbia. Dlatego jej go dałam. Pełnowymiarowe opakowanie ma 75 ml i kosztuje ok. 230 zł.



CLARENA Silver Foot Cream (mini produkt 30 ml)

Jest to produkt przeznaczony do pielęgnacji skóry z problemem zwiększonej potliwości. Ma łagodzić podrażnienia i hamować rozwój drobnoustrojów. Zawiera srebro, które w połączeniu ze składnikami nawilżającymi ma zapewnić kompleksową pielęgnację stóp latem. Ja akurat nie mam problemów z nadmierną potliwością stóp, ale krem chętnie używam. Jest on dobry, ale nie na tyle, abym chciała kupić pełnowymiarowe opakowanie, które ma pojemność 100 ml i kosztuje ok. 30 zł.

CLARENA Sensual Hand Cream (mini produkt 30 ml)

Producent opisuje, że krem przeznaczony jest do intensywnej kuracji zniszczonych dłoni i paznokci, działa wygładzająco i ochronie. Aktualnie moje dłonie nie są w złym stanie. Jednak po kilku użyciach tego kremu zauważyłam, że ich stan się nieco pogorszył. Nie daje on odpowiedniego nawilżenia. Jak więc ma pomóc bardzo zniszczonej skórze dłoni ?? Dużo lepiej sprawdza się u mnie krem do rąk z mocznikiem z Isany. Ten z Clareny ma tylko bardzo przyjemny zapach. Taki świeży, jakby nieco z lekką nutką cytrusową. Uwielbiam go wąchać, np. aby poprawić sobie humor. Dodatkowo zapach ten utrzymuje się bardzo długo na skórze. I właśnie dla tego zapachu lubię go używać. Jednak nie kupiłabym pełnowymiarowego opakowania, które ma pojemność 100 ml i kosztuje ok. 25 zł.



REXONA Maximum Protection (produkt pełnowymiarowy) 25 zł za 45 ml

Na początku byłam niezadowolona z dołączenia do pudełka kolejnego antyperspirantu. W kwietniowym boxie był przecież dezodorant, a teraz pojawił się sztyft. Ostatecznie jednak okazał się przydatny. Dobrze odświeża i radzi sobie z potem. Jestem z niego usatysfakcjonowana. Należy go używać wieczorem przed snem i to właśnie sprawiło, że postanowiłam go wypróbować.



DERMEDIC płyn micelarny Hydrain Hialuro (mini produkt 100 ml)

Bardzo się cieszę, że w pudełku znalazł się ten płyn micelarny. Od bardzo dawna chciałam go wypróbować, a teraz nadarzyla się ku temu okazja. Niestety nie radzi sobie ze zmywaniem makijażu - zwłaszcza oczu. Rozpuszcza użyte kosmetyki, ale pozostawia je na skórze robiąc ze mnie pandę. Dlatego szukałam o nim informacji czy oby na pewno jest przeznaczony do demakijażu. Niby jest, ja jednak używam go jako tonik do tonizowania skóry. Sprawdza się do tego, jednak pozostawia na skórze taką nieco lepką warstewkę. Na pewno nie skuszę się na pełnowymiarowe opakowanie. Kosztuje ono ok. 14 zl za 200 ml.

BALMI Moisturizing Lip Balm - jest to dodatkowy siódmy produkt. Otrzymały go stałe subskrybentki, czyli takie których majowe pudełko było przynajmniej trzecim w ramach jednaj, nieprzerwanej subskrypcji. Ja nie dostałam tego balsamu, ponieważ to było moje pierwsze subskrybenckie pudełko.

Co sądzicie o majowym ShinyBoxie ???

Kosmetyczne skarby, czyli poazujemy swoje zbiory :))

$
0
0
Hexxana autorka bloga "1001 Pasji" zaproponowała ciekawą akcję. Ma ona na celu pokazanie tego co lubimy i chętnie używamy. Uważam, że jest to bardzo fajny pomysł. Akcja nie ma na celu chwalenia się tym co się ma. Tylko ma to być możliwość poznania nowych i interesujących kosmetyków. Dla mnie będzie to też dobra okazja, aby przeglądnąć moje zbiory. Chociaż tak właściwie nie będę mieć w danych kategoriach ogromnych ilości kosmetyków, ponieważ od pewnego czasu stawiam na minimalizm.


Posty będą podzielone na różne kategorie, m.in. perfumy, pędzle, kosmetyki do twarzy, rąk, brwi, itp. Ich listę mam już przygotowaną. Zostało mi tylko ustalić kolejność i zacząć pisać posty. Postaram się publikować jeden na tydzień. 

Czas trwania akcji: od 1 lipca do 30 września.

Wszystkie szczegóły znajdziecie TUTAJ.

Myślę, że będzie to świetna zabawa :))

MOJE SZMINKI cz. II - Rimmel

$
0
0
Ostatnio prezentowałam Wam dwie szminki marki Revlon. Dziś chciałabym pokazać kolejne - tym razem marki Rimmel. Tak się złożyło, że ich mam też dwie. Są to szminki Lasting Finish by Kate Moss. Ja mam numery 101 oraz 16. Szminki znajdują się w plastikowych opakowaniach. Są one bardzo minimalistyczne pod względem kolorystycznym jak i wzornictwa. Mimo to bardzo ładnie i elegancko się prezentują. Opakowania te są solidne wykonane. Nie popękały mi, ani nie pościerały się z nich napisy - a mam je już około roku. Zamykają się na klik, dzięki czemu nie ma możliwości, aby same się nagle w torebce otworzyły.


Numer 16 to róż, który ma w sobie dużo z koralu i brzoskwiniowego. Jest to ciepły kolor. Świetny na lato. Jest bardzo wesoły i energetyzujący. Z tego co oglądałam na internecie, to bardzo wiele osób wybrało właśnie ten odcień. 
Numer 101 to stonowany, klasyczny róż. Dzięki temu jest bardziej uniwersalny i nadaje się na każdą okazję i porę roku.


Rozprowadza się je bez problemu. Dzięki temu, że mają bardzo mocną pigmentację, już jedna cienka warstwa dobrze pokrywa usta. Dają intensywny kolor, nie jest on pół-transparentny. Mają matowe wykończenie bez drobinek. Utrzymują się na ustach bardzo długo. Jestem z ich trwałości bardzo zadowolona. Co prawda nie jest to obiecane przez producenta 8 godzin, ale bez jedzenia i picia wytrzymują w granicach 3-4 godziny na ustach. Potem równomiernie schodzą z ust, nie zostawiając brzydkich resztek. Szminki mają lekki, słodkawy i przyjemny zapach.


Trzeba jednak na nie uważać, bo mają bardzo suchą formulę, która lubi podkreślać suche skórki i nieco wysusza usta. Gdy je używam, dobrze zrobiony peeling ust to postawa. A dodatkowo aplikuję bezbarwną pomadkę pod nie. Dzięki tej ich suchości utrzymują się dłużej na ustach. Jednak jak ktoś ma suche i spierzchnięte usta, to będą wyglądały na nich okropnie. Jeśli chodzi o mnie, to bardzo lubię je używać. Są wydajne i niezbyt drogie, bo kosztują ok. 20 zł. Często też można kupić je na różnych promocjach.

Miałyście szminki z tej serii ???

Zużycia w czerwcu

$
0
0
Miesiąc się kończy, pora więc na zużycia. Z ilości zdenkowanych kosmetyków jestem zadowolona. Dzięki temu, że je zużyłam na półkach pobiło mi się teraz luźniej.


1.TONI and GUY szampon do włosów zniszczonych - było to mini-opakowanie, które jakiś czas temu kupiłam na wypróbowanie. Jak na 50 ml pojemności, to wystarczyło mi tak na ponad miesiąc regularnego używania. Szampon jest bardzo gęsty, więc dzięki temu wydajny, bo używa się go mniej na raz. Dobrze się pieni, świetnie oczyszcza włosy i przedłuża ich świeżość. Spokojnie mogłam myć włosy co 3 dni. Jednak nie spełniły się zapewnienia producenta o tym, że przywraca witalność i zdrowy wygląd zniszczonym włosom. Dodatkowo jest to drogi kosmetyk, dlatego jeszcze rozważam czy kupię pełnowymiarowe opakowanie. Może na jakiejś dobrej promocji.

2. Przyłożyłam się do zużycia moich trzech bubelków kosmetycznych, czyli:
- Biały Jeleń hipoalergiczny szampon do włosów
- Biochemia Urody krem łagodzący z lukrecją
- Biochemia Urody serum antiox flavo+C15EF
Dlaczego nie polubiłam ich używać opisałam TUTAJ.

3. FARMONA balsam do ciała odżywczo-regenerujący - z linii Sensitive Eco Style miałam dwa balsamy do ciała. Na razie przyłożyłam się do zużycia jednego z nich. Drugi jeszcze używam. Ich renenzja pojawiła się TUTAJ.

4. VICHY Normaderm żel oczyszczający - żel ten jest dobry w działaniu, ale nieco za bardzo przesuszał mi skórę twarzy. Dlatego używałam go z przerwami. Do tego jest mega wydajny. Przyczyniło się to do tego, że miałam go już aż tak długo, że praktycznie zużyłam na granicy terminu ważności.



5. VEET krem do depilacji z aloesem i witaminą E do skóry wrażliwej - do depilacji nóg używam najczęściej depilatora. Jednak od czasu do czasu sięgam też po krem do depilacji. Akurat miałam ten, to go użyłam w tym miesiącu.

6. Tran w kapsułkach - używałam go, aby wspomóc system odpornościowy. To było moje trzecie opakowanie od jesieni zeszłego roku. Byłam ciekawa czy coś zdziała. Okazuje się, że nie byłam przeziębiona, ominęły mnie wszelkie grypy, anginy. Nie miałam nawet kataru. Dlatego od jesieni zacznę go znów stosować.

7. L'OREAL ELSEVE eliksir odżywczy - sprawdził się na moich włosach znakomicie. Dlatego nie wykluczam, że jeszcze kiedyś do niego powrócę. Więcej pisałam o nim TUTAJ.

8. ISANA intensywny krem do rak 5% urea - lubię go za to, że jest dobry, a zarazem niedrogi. Jeszcze nieraz zagości w mojej kosmetyczce. Jego recenzja pojawiła się TUTAJ.

9. Próbki - zużyłam też klika próbek. Miałam z nimi problem, bo gromadziłam je tylko. Od początku roku zZabrałam się więc za wzmożone ich zużywanie. Aktualnie zostało mi ich już niedużo: kilka próbek kremów Sylveco ze ShinyBoxa i kilka próbek kremów marki Bandi.


10. DERMASEL SPA sol kąpielowa z Morza Martwego Różana Kąpiel - lubię używać różne sole do kąpieli. Najczęściej sięgam po te z Biedronki. Miałam kilka fajnych z Bingospa. Teraz użyłam sól marki Dermasel Spa. Kiedyś miałam wersję lawendową (pisałam o niej TUTAJ). A w tym miesiącu sięgnęłam po różaną. Nie pisałam jej recenzji, ponieważ od tej lawendowej różni się tylko zapachem i kolorem na jaki barwi wodę.

11. BIOCHEMIA URODY puder bambusowy - jest to bardzo dobry produkt. Jestem zadowolona z tego pudru i pewnie jak kiedyś będę zamawiać coś z BU, to znów go kupię. Ten akurat zamawiałam z siostrą na pół, dlatego moja część nie jest w oryginalnym opakowaniu, tylko przesypałam ją do pustego opakowania po pudrze z Vipery. Osoby zainteresowane jego recenzją odsyłam TUTAJ.

12. BELLAOGGI maskara unoszenie i podkręcanie - lubiłam szczoteczkę tej maskary, ponieważ jednej strony miała włoski dłuższe, a z drugiej krótsze. Dobrze mi się jej używało. Jej recenzja pojawiła się TUTAJ.

A jak Wasze zużycia w tym miesiącu ???

Zakupy w czerwcu

$
0
0
To chyba będzie mój najkrótszy post zakupowy jaki do tej pory napisałam. A to dlatego, że moje kosmetyczne zakupy z tego miesiąca są wybitnie minimalne. Ale mimo wszystko jakieś są. Nie licząc patyczków i wacików kosmetycznych oraz pasty do zębów, a także ShinyBoxa, to kupiłam jedynie cień do powiek z limitowanej kolekcji Essence Beach Cruisers. Spodobał mi się jego żółciutki kolor. Takiego jeszcze nie miałam. Kosztował coś koło 9 zł.  

A jak Wasze zakupy w tym miesiącu ???

Moje kosmetyczne skarby: Tangle Teezer

$
0
0
Post rozpoczynający serię prezentacji moich kosmetycznych skarbów postanowiłam rozpocząć od gadżetu, który mam dość krótko, jednak polubiłam go już od pierwszego użycia. Jest to szczotka do włosów Tangle Teezer The Original


Od bardzo dawna kusiła mnie ta szczotka. Czytałam wiele jej recenzji i coraz bardziej chciałam ją mieć. Jednak jest dosyć droga. Zastanawiało mnie czy nie będą to pieniądze wydane na marne. W końcu szczotka to szczotka. Aż w maju nadarzyła się świetna promocja na nie. Udało mi się ją kupić za 26,99 zł. Wybrałam szczotkę we wściele różowym kolorze. Taka najbardziej mi się spodobała.


Polubiłam ją używać już od pierwszego czesania nią włosów. Moje włosy mają tendencję do puszenia się, plątania i kołtunienia. Odkąd mam tą szczotkę to czesanie odbywa się bez szarpania włosów, miękko i gładko po nich sunie. Co prawda sprawia wrażenie, że nie czesze włosów do końca, bo może się wydawać, że ma zbyt krótkie wypustki. Jednak ostatecznie włosy mam rozczesane. Odbywa się to bez ciągnięcia, nie wyrywa też włosów w nadmiarze. Jest idealna do czesania zarówno na sucho, jak i na mokro. Po rozczesaniu włosy nie elektryzują się i nie puszą. 


Teraz już wiem, że jej fenomen to nie mit. Każdemu, kto rozważa jej zakup, polecam tą szczotkę. Nawet jakbym kupiła ją w normalnej cenie, to warta jest każdej wydanej złotówki i nie żałowałabym wydanych pieniędzy. 

A Wy miałyście do czynienia z TT ???
Co sądzicie o tej szczotce ???

Gumki Invisibobble - hit czy kit

$
0
0
W tym tygodniu poruszyłam temat jednego włosowego gadżetu - a mianowicie szczotki Tangle Teezer. Przy okazji chciałabym wspomnieć o jeszcze innym. Będą to gumki do włosów Invisibobble. Wiele osób zastanawia się zapewne czy warto je kupić. Ja też nad tym długo myślałam. Dlatego, gdy okazało się, że można je nabyć po promocyjnej cenie (10,99 zł), to postanowiłam je wypróbować. Zastanawiałam się czy będzie to taki "Tangle Teezer wśród gumek do włosów". Jednak nie znalazły się te gumki wśród moich kosmetycznych skarbów. 
Dlaczego ??? 
Zaraz to opiszę.


Gumki Invisibobble są wykonane z elastycznego tworzywa. Swoim wyglądem przypominają poskręcany kabel. Występują w różnych kolorach. Ja mam brązowe. Gumki te są niemal bezszwowe - tylko w jednym miejscu mają łączenie, aby tworzyły okrąg. Moje mają akurat połączenie gładkie, które nie wpływa źle na włosy. Jednak znalazłam opinie osób, które ostrzegały, że czasem przy tym połączeniu są wystające kawałki, które należy spiłować pilnikiem, aby wszystko było gładkie. 

Co mnie w nich zadziwiło to ich sprężystość. Nawet bardzo mocno rozciągnięte po pewnym czasie wracają do swojego pierwotnego kształtu.


Producent opisuje gumkę jako delikatną, która nie wyrywa włosów, nie plącze ich i nie odkształca. Powinna sprawdzać się do wszystkich rodzajów włosów. 

Zaczną może od tego co mi się podoba w tej gumce. A mianowicie:
- jest delikatna dla włosów, 
- przy ściąganiu nie wyrywa ich, 
- a także nie plącze. Bardzo dobrze mi się ją ściąga - po prostu ją zsuwam z włosów. 

I to by było na tyle. Na moich włosach nie sprawdziło się to, że ma ich nie odkształcać. Po jej ściągnięciu zostają odkształcenia. Na dodatek wyglądają one bardzo śmiesznie, bo są takie zygzakowate. Gumka ta nie jest w stanie utrzymać kucyka zrobionego z moich włosów. Są one bardzo śliskie i po prostu zjeżdża z nich. Gdy chciałam nią nieco mocniej ścisnąć kucyk, to jedna gumka mi pękła. Invisibobble nie jest w stanie utrzymać koka na czubku głowy. Mogę ją używać tylko to luźnego upięcia włosów.

Podsumowując: nie uważam tych gumek za rzecz mi niezbędną. Dobrze, że udało mi się kupić je na promocji. Dużo pieniędzy nie straciłam, a przekonałam się, że nie są tak fenomenalne jak się o nich nieraz pisze. 

A Wy używałyście już gumek do włosów Invisibobble ???
Jesteście z nich zadowolone ???
Viewing all 654 articles
Browse latest View live