Ostatnio prezentowałam Wam dwie szminki marki Revlon. Dziś chciałabym pokazać kolejne - tym razem marki Rimmel. Tak się złożyło, że ich mam też dwie. Są to szminki Lasting Finish by Kate Moss. Ja mam numery 101 oraz 16. Szminki znajdują się w plastikowych opakowaniach. Są one bardzo minimalistyczne pod względem kolorystycznym jak i wzornictwa. Mimo to bardzo ładnie i elegancko się prezentują. Opakowania te są solidne wykonane. Nie popękały mi, ani nie pościerały się z nich napisy - a mam je już około roku. Zamykają się na klik, dzięki czemu nie ma możliwości, aby same się nagle w torebce otworzyły.
Numer 16 to róż, który ma w sobie dużo z koralu i brzoskwiniowego. Jest to ciepły kolor. Świetny na lato. Jest bardzo wesoły i energetyzujący. Z tego co oglądałam na internecie, to bardzo wiele osób wybrało właśnie ten odcień.
Numer 101 to stonowany, klasyczny róż. Dzięki temu jest bardziej uniwersalny i nadaje się na każdą okazję i porę roku.
Rozprowadza się je bez problemu. Dzięki temu, że mają bardzo mocną pigmentację, już jedna cienka warstwa dobrze pokrywa usta. Dają intensywny kolor, nie jest on pół-transparentny. Mają matowe wykończenie bez drobinek. Utrzymują się na ustach bardzo długo. Jestem z ich trwałości bardzo zadowolona. Co prawda nie jest to obiecane przez producenta 8 godzin, ale bez jedzenia i picia wytrzymują w granicach 3-4 godziny na ustach. Potem równomiernie schodzą z ust, nie zostawiając brzydkich resztek. Szminki mają lekki, słodkawy i przyjemny zapach.
Trzeba jednak na nie uważać, bo mają bardzo suchą formulę, która lubi podkreślać suche skórki i nieco wysusza usta. Gdy je używam, dobrze zrobiony peeling ust to postawa. A dodatkowo aplikuję bezbarwną pomadkę pod nie. Dzięki tej ich suchości utrzymują się dłużej na ustach. Jednak jak ktoś ma suche i spierzchnięte usta, to będą wyglądały na nich okropnie. Jeśli chodzi o mnie, to bardzo lubię je używać. Są wydajne i niezbyt drogie, bo kosztują ok. 20 zł. Często też można kupić je na różnych promocjach.
Miałyście szminki z tej serii ???