Nie testuję ostatnio zbyt wiele nowości. Wolę powracać do sprawdzonych już kosmetyków. Jednak mimo to znalazło się trzech takich "delikwentów", z których działania nie jestem zadowolona. Nie są to buble, ponieważ można znaleźć wiele recenzji osób, które uważają je za ulubieńców. Niestety ja do nich nie należę.
Na początek LOVELY Liquid Camouflage - intensywnie kryjący kamuflaż do twarzy. Miałam go w odcieniu C1, który był bardzo jasny i fajnie dopasowany do mojej karnacji. Wiem, że dla wielu osób jest on hitem, wiele uważa go za zamiennik Tarte Shape Tape. Dlatego chciałam go wypróbować. Tak się składa, że korektora z Tarte nie miałam, ale fajnie byłoby mieć jakąś jego namiastkę. Lubię dobrze kryjące korektory, które ładnie prezentują się pod okiem, a także zakryją to, co potrzeba. Ten z Lovely u mnie się nie sprawdził. Zbiera mi się w załamaniach oka, ma słabe krycie, nie zakrywa niedoskonałości, a także jest bardzo nietrwały. W ciągu dnia ściera się z tych miejsc, gdzie być powinien. Do tego jest niewydajny. Zużyłam go w przeciągu miesiąca. Z podobnej półki cenowej lubię za to kolektor z Maybelline Instant Anti Age Eraser oraz Makeup Revolution Conceal and Define.
Kolejny produkt, z którego działania nie jestem zadowolona, to MATRIX Total Results Color Obsessed Miracle Treat 12. Czyli lotion w sprayu do włosów koloryzowanych. Ma on zapewniać 12 właściwości pielęgnacyjnych:
- chronić włosy koloryzowane,
- nadawać natychmiastowej jedwabistości,
- ułatwiać rozczesywanie,
- przeciwdziałać rozdwajaniu końcówek włosów,
- pomagać zapobiegać uszkodzeniom,
- zapewniać efekt nawilżenia,
- wygładzać łuskę włosa,
- dogłębnie odżywiać,
- sprawiać, że włosy są łatwiejsze w układaniu,
- kontrolować puszenie.
Nie zaobserwowałam, aby ma moich włosach dawał któreś z tych właściwości. Raczej powodował większe ich puszenie i strączkowanie - przez co nie były wygładzone. Włosy wyglądały lepiej jak go nie stosowałam. Na szczęście już mi się skończył, a ja zamierzam powrócić do używania Sprayu wygładzającego do układania i wzmocnienia włosów marki Eco Laboratorie. Miałam go jakiś czas temu i dawał świetne efekty - pisałam o nim w tym poście.
Na koniec jeszcze wspomnę o Wzmacniająco-wygładzającym szamponie do każdego rodzaju włosów marki BIOALVEN. Nie pieni się zbytnio, ale to produkt naturalny. Już się do takich przyzwyczaiłam i nie przeszkadza mi to. Nie polubiłam go za to, że powoduje, iż włosy stają się bardzo szorstkie. Przez to w trakcie mycia plączą się i trudno jest je rozczesać. Z innymi szamponami nie miałam jeszcze takich problemów. Przed myciem włosów zawsze je przeczesuję, a potem delikatnie myję i nie potrzebują już rozczesywania - dopiero jak wyschnął. Gdy używałam szampon Biolaven to, aby przywrócić im miękkość i aby dały się rozczesać, to po umyciu musiałam używać bardzo dużo odżywki. A po wyschnięciu sporą ilość olejku, aby włosy jako tako wyglądały. Użyłam go tylko kilka razy i odstawiłam, bo nie zamierzam tak męczyć się z szamponami.
To już wszystkie kosmetyki, które rozczarowały mnie swoim działaniem w ostatnim czasie. Na szczęście nie ma ich wiele. Z to mam sporo takich, które stały się moimi ulubieńcami. Ale o tym będzie w innym poście. A Wy mieliście któryś z tych kosmetyków? Co się u Was ostatnio nie sprawdziło?