Quantcast
Channel: UWIELBIAM BYĆ KOBIETĄ
Viewing all 654 articles
Browse latest View live

Pielęgnacja stóp z kosmetykami No 36

$
0
0
Witajcie po krótkiej przerwie,
rozpoczynam powrót do regularnego blogowania :)
Przez ten czas co mnie nie było
chciałam na spokojnie pozaliczać egzaminy,
a blogowanie by mnie od tego skutecznie odciągało.

---------------------------------------------------

Już jakiś czas temu na spotkaniu blogerek dostałam zestaw kosmetyków przeznaczonych do pielęgnacji stóp od firmy No 36. Pierwszy raz miałam do czynienia z ich kosmetykami. Przetestowałem je, bo byłam ciekawa jak się sprawdzą. W międzyczasie zmieniłam też i dopracowałam mój pedicure. Dzisiaj Wam to wszystko opiszę.


Najpierw przygotowuję wszystko, co mi będzie potrzebne: kosmetyki, przybory (patyczki z drzewa różanego, tarkę, pilnik), itp. Następnie moczę stopy w kąpieli przez ok. 10-15 minut. Do wody dodaję perełki, aktualnie ma te marki No 36. Są to niebieskie musujące kuleczki z dodatkiem soli. Mieszczą się w opakowaniu o pojemności 150 g, kosztują ok. 6 zł. Zakrętka z tego opakowania pełni też rolę dozownika. Używam przeważnie dwie nakrętki na miskę wody. Dobrze się rozpuszczają w wodzie, barwiąc ją na niebiesko. Z tego co podaje producent zawierają 25% mocznika. Ich zapach jest typowo morski i dość mocny. Takie moczenie ułatwia potem pozbycie się zrogowaciałego naskórka - ja robię to tarką. Potem warto zrobić jeszcze peeling, aby wygładzić skórę po tarce. Ja do tego celu używam akurat taki, jaki mam pod ręką. Niedawno był to peeling z Joanny o zapachu kiwi, który w grudniu mi się skończył. Teraz używam gruboziarnisty peeling do ciała marki Lirene.

Skład: Maris Sal, Urea (25%), Caprylic/Capric Glycerides, Silica, Sodium Lauryl Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Laminaria Hyperborea Extract, Propylene Glycol, Parfum, Amyl Cinnamal, Coumarin, Limonene, Mica (CI 77019), CI 77891, CI 42090. 


Następnie przystępuję do opracowania paznokci, czyli obcinam i opiłowuję płytkę paznokciową, odsuwam skórki z użyciem preparatu zmiękczającego. Aplikuję też serum lub krem do stóp. Obecnie mam skoncentrowane serum do stóp i paznokci z No 36. Znajduje się ono w tubce z pompką. Jest to dość ciekawe rozwiązanie, jednak nie do końca dobre. Aby bez problemu wyciskać serum, tubka powinna stać cały czas pionowo na zatyczce, ponieważ rurka w środku opakowania jest bardzo krótka (ma ok. 3 cm). Gdy tubka przewróci się i chwile tak poleży, to serum spływa na dół i nie da się go już wycisnąć. Ostatecznie i tak trzeba rozciąć tubkę, aby wydobyć całą zawartość. Serum ma bardzo lekką konsystencje o przyjemnym zapachu. Dobrze się go rozprowadza i szybko się wchłania. Nie postawia tłustej warstwy. Jego działanie jest w miarę dobre. Skóra na stopach i piętach jest miękka i nawilżona po jego użyciu. Opakowanie ma pojemność 50 ml i kosztuje ok. 10 zł.

Skład:Aqua, Ethylhexyl stearate, Cetearyl Alcohol, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Glycerin, Alcohol Denat., Glyceril Stearate SE, Cetereath-20, Phenoxyethanol, Propylene Glycol, Sodium Hyaluronate, Hydrolyzed Silk, Caviar Extract, Tocopheryl Acetate, Parfum, Carbomer, Xanthan Gum, Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Sodium Hydroxide, Disodium EDTA, Sodium Chloride, Lecithin, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Hydrogenated Palm Glycerides Citrate


Oprócz tych kosmetyków dostępne są jeszcze antyperspirant do stóp oraz jedwab w spray'u. Antyperspirant ma zapewniać długotrwałą ochronę przed potem i nieprzyjemnym zapachem, utrzymując stopy świeże i suche. Szybko się wchłania i nie pozostawia uczucia tłustości. Jedwab ma być pomocny w przypadku otarć i pęcherzy. Formuła ma tworzyć niewidzialną osłonę chroniącą skórę przed otarciami. Dodatkowo ma działanie antyperspiracyjne. Dzięki temu utrzymuje stopy świeże i suche przez cały dzień. Należy je rozpylić na skórę i pozostawić do wchłonięcia. Na razie nie jestem w stanie więcej o nich napisać, bo rzadko je stosuję.


Używaliście kosmetyków marki No 36 ?
Co o nich sądzicie ?

LIRENE Derma Matt, aby nawilżać i matowić cerę tłustą i mieszaną

$
0
0
Derma Matt to nowa linia kosmetyków w ofercie Lirene. Przeznaczone są one dla osób o cerze mieszanej i tłustej ze skłonnością do błyszczenia oraz okresowego pojawiania się niedoskonałości. W skład tej serii wchodzą:
- długotrwale matujący lekki krem nawilżający,
- wygładzający krem normalizujący sebum,
- złuszczający żel normalizujący do mycia twarzy.


Formuły tych kosmetyków zostały oparte na składnikach działających tak, że mają niwelować nadmierną aktywność gruczołów łojowych, a w związku z tym regulować wydzielanie sebum, czyli matowić skórę. Ale jednocześnie ją nawilżać, rewitalizować, nie zatykać porów i dawać efekt "optycznego kamuflażu" na rozszerzone pory, przetłuszczoną i błyszcząca skórę. Kosmetyki te używam już dwa miesiące - dlatego czas na podsumowanie z ich stosowania.


Złuszczający żel normalizujący do mycia twarzy
------------------------------------------------------------- 


Żel znajduje się w tubce o pojemności 150 ml z zamykaniem typu klips. Na początku nie ma z jego wydobywaniem problemów. Jednak, gdy zostaje go mniej niż połowa opakowania, to trzeba się go trochę nawyciskać. Ja już jestem na tym właśnie etapie. Za niedługo będę musiała przeciąć opakowanie. Żel jest koloru niebieskiego. Nie jest za gęsty, ani za rzadki. Zawiera w sobie malutkie granulki koloru ciemno niebieskiego. Podejrzewam, że jest to wspomniana przez producenta witamina E w mikrokapsułkach, ponieważ granulki te nie są peelingujące, ale pod wpływem dotyku palców i lekkiego ucisku rozpuszczają się. Produkt ten stosuję do mycia twarzy rano i wieczorem.Niedużą jego ilość spieniam z wodą w dłoniach. Akurat w grudniu czytałam o tej metodzie i postanowiłam ją wypróbować. Nie nakładam już skoncentrowanych detergentów bezpośrednio na skórę twarzy (czyli żel bezpośrednio po wyciśnięciu z tubki). Spienienie go w dłoniach powoduje, że mniej niekorzystnie wpływa na skórę. Dzięki temu nie odczuwam ściągnięcia, ani suchości skóry zaraz po jej umyciu. Zużywa się też mniej kosmetyku, przy jednoczesnym dalszym jego skutecznym działaniu. Jestem zadowolona z jego właściwości oczyszczających skórę. Producent reklamuje ten żel również jako złuszczający. Niestety trudno jest mi to zauważyć, ponieważ od jesieni regularnie stosuję kwasy, które świetnie złuszczają skórę. Z tego powodu działanie kosmetyków tylko lekko złuszczających stało się dla mnie niezauważalne.

Skład:Aqua, Coco-Glucoside, Glycerin, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Laureth Sulfate, Triethanolamine, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Hydroxyacetophenone, Styrene/Acrylates Copolymer, Sodium Polyacrylate Starch, Lactose, Disodium EDTA, Sodium Caproyl/Lauroyl Lactylate, Ethylhexylglycerin, Microcrystalline Cellulose, Lens Esculanta (Lentil) Seed Extract, Tocopheryl Acetate, Phenoxyethanol, Parfum, Triethylcitrate, Alpha-Isomethyl Ionone, Linalool, Citronellol,


Długotrwale matujący lekki krem nawilżający
----------------------------------------------------------


Krem znajduje się w higienicznym opakowaniu z pompką. Ma ono pojemność 30 ml.Przeznaczony jest do stosowania rano - i tak właśnie go używam. Aplikuję go na oczyszczoną skórę twarzy i szyi. Jest on bardzo delikatny i lekki. Ma jasno różowy kolor. Łatwo i bez problemu rozsmarowuje się na skórze. Szybko się wchłania. Nie zostawia tłustej warstwy. Ma przyjemny i delikatny zapach. Bardzo ładnie wyrównuje powierzchnię skóry. Na tyle dobrze, że ukrywa rozszerzone pory. Pozostawia skórą aksamitną w dotyku. Daje takie wrażenie jakby skóra była posmarowana bazą pod podkład. Dlatego bardzo lubię stosować go pod makijaż. Podkład się na niego dobrze aplikuje i wygląda ładnie na skórze. Krem ten nawilża skórę, ale to nawilżenie jest bardzo lekkie. Wystarcza, aby skóra sucha na policzkach była w miarę nawilżona, a wydzielanie sebum wyregulowane na tyle, że skóra jest nieco dłużej zmatowiona. Krem zawiera SPF 15.

Skład:Aqua (Water), Glycerin, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Glyceryl Stearate SE, Butylene Glycol, C12-15 Alkyl Benzoate, Dimethicone, Cyclopentasiloxane, Cyclohexasiloxane, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Galactoarabinan, Isohexadecane, Vinyl Dimethicone/Methicone Silsesquioxane Crosspolymer, Glyceryl Polyacrylate, Polysorbate 80, Lens Esculenta (Lentil) Seed Extract, Ethylhexylglycerin, Methylparaben, Chlorphenesin, Phenoxyethanol, Parfum (Fragrance), Alpha-Isomethyl Ionone, Linalool, Citronellol, Butylphenyl Methylpropional, Hydroxycitronellal, CI 16035 (FD C Red No. 40), CI 19140 (FD C Yellow No. 5).


Wygładzający krem normalizujący sebum
-----------------------------------------------------


Krem znajduje się w plastikowym zakręcanym słoiczku o pojemności 50 ml. Przeznaczony jest do stosowania na wieczór. Ja jednak używam go po południu - jak wracam z pracy pierwsze co robię, to zmywam makijaż i aplikuję wtedy na twarz ten krem. Jego opakowanie ładnie się prezentuje. Niestety na srebrnej zakrętce bardzo odciskają się ślady palców. Pod względem konsystencji jest bardzo zbliżony do tego kremu na dzień opisywanego wyżej. Też się fajnie rozprowadza na skórze i jest lekki. Jedynie po wchłonięciu nie pozostawia aksamitnej warstwy na skórze.
Akurat, gdy testowałam te kremy, to przypadł okres dużych mrozów. Na taką pogodę się one nie sprawdzają. Niestety ich nawilżenie jest wtedy zbyt słabe, dlatego wspomagałam się w pielęgnacji skóry jeszcze innym, bardziej treściwym i tłustym kremem. Do stosowania w pozostałym okresie zimowym, są w porządku. Nawilżają skórę i sprawiają, że jest ona miękka w dotyku.


Jak na kremy normalizujące wydzielanie sebum, to w pewnym stopniu je regulują. Gdy stosuje ten duet, to zauważyłam, że moja strefa T wolniej się przetłuszcza - z czego jestem zadowolona. Ciężko jest bowiem stworzyć krem, który będzie odpowiadał potrzebom skóry tłustej i suchej za razem. A tu się to nawet dość dobrze udało. W ciągu dnia potrzebuje, aby zebrać sebum z makijażu bibułkami matującymi, ale nie muszę po nie sięgać zbyt często.

Skład: Aqua (Water), Glycerin, Isononyl Isononanoate, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Cyclopentasiloxane, Isohexadecane, Glyceryl Stearate, Cyclohexasiloxane, C12-15 Alkyl Benzoate, Cetearyl Alcohol, Panthenol, Polymethyl Methacrylate, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Tocopheryl Acetate, Polyacrylamide, Palmitic Acid, Stearic Acid, C13-14 Isoparaffin, Laureth-7, Lens Esculenta (Lentil) Seed Extract, Ethylhexyglycerin, Methylparaben, Diazolidinyl Urea, Phenoxyethanol, Parfum (Fragrance), Alpha-Isomethyl Ionone, Linalool, Citronellol, Butylphenyl Methylpropional, Hydroxycitronellal, CI 16035 (FD C Red No. 40).

Co sądzicie o linii Derma Matt z Lirene ???

Zużycia w styczniu

$
0
0

1.OCEANIA żel pod prysznic - lubię te żele pod prysznic z Biedronki. Tym razem miałam wersje lawenda i patchouli.

2. EVELINE balsam z peelingiem do ciała pod prysznic - pochodzi on z linii Argan and Vanilla. Jest to delikatnie peelingujący produkt o dość słodkim zapachu. Ogólnie ujmując jego działanie jest słabe - nie byłam zadowolona z kosmetyków z tej linii. Więcej na jego temat napisałam TUTAJ. 

3. AVON Attraction balsam do ciała - zaraz jak w Avonie pojawiła się nowa linia zapachowa, której ambasadorką została Justyna Steczkowska, to kupiłam cały zestaw kosmetyków. Perfum jeszcze trochę mi zostało, ale zużyłam balsam do ciała. Linia ta ma ładny zapach. Mi akurat pasuje on do używania w okresie zimowym.


4. PILOMAX szampon codzienny do włosów ciemnych - zawiera kasztanowiec, pokrzywę, panthenol. Był to dobry szampon, który skutecznie oczyszczał skórę głowy i włosy. Jedyny problem jest z jego opakowaniem. Gdy zostaje go już mniej niż połowa, to trudno się go wyciska.

5. EVREE Max Repair krem do rąk - jest to najlepszy krem do rąk jaki do tej pory stosowałam. Jego skład jest bardzo dobry (zawiera m. in. olejek arganowy, olejek migdałowy, d-panthenol), a dodatkowo nie jest drogi. Teraz używam inny krem do rąk, który ma znacznie słabsze działanie, i już brakuje mi tego kremu z Evree.

6. No 36 skoncentrowane serum do stóp i paznokci oraz perełki do kąpieli stóp - niedawno pisałam ich recenzje, którą można przeczytać TUTAJ. Ogólnie ujmując byłam zadowolona z działania tych kosmetyków. Szału nie robią, ale swoje zadanie spełniają. Perełek pozostało mi jeszcze na jedno użycie, dlatego nie chciało mi się przynosić ich opakowania z łazienki do zrobienia zdjęcia. Ale na weekendzie już je zużyje.

7. EXCLUSIVE COSMETICS SPA dla stóp - są to takie specjalne skarpetki, które nakłada się na stopy i popozostawia około godzinę. Zawierają masło shea, miętę pieprzową i olej z drzewa herbacianego. Bardzo fajnie nawilżają skórę stóp. Wcześniej miałam też tego typu rękawiczki na dłonie.



8. PUREDREM kolagenowa maseczka pod oczy - jest to produkt w formie płatków. Nakłada się je na skórę pod oczami i pozostawia na ok.15-20 minut. Ich działanie zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie. Przede wszystkim świetnie nawilżają skórę, która staje się bardziej napięta. Rozjaśniają także cienie pod oczami. Można je trzymać w lodówce i robić z nich zimne okłady pod oczy. Pomagają w ten sposób zmniejszyć opuchliznę i sprawiać, że oczy wyglądają na bardziej wypoczęte. Używałam je 1-2 razy w tygodniu. Zawarte w nich substancje nie podrażniły mnie, ani nie uczuliły.

9. LA ROCHE POSAY EFFACLAR DUO (stara wersja) - tego kremu chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Pomógł mi w walce z wypryskami. Był bardzo wydajny. To opakowanie wystarczyło mi na rok. W między czasie pojawiła się jego nowa wersja, którą mam zamiar wypróbować. Jednak na razie nie ma takiej potrzeby.


10. COLLISTAR błotny scrub do ciała - była to tylko próbka, ale wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenia swoim działaniem. Jest to błotko, które rozprowadza się na ciało, chwile masuje (około 3 minuty), a potem spłukuje ciepłą wodą. Skóra po takiej kąpieli jest bardzo miękka i gładka. Nie ma uczucia suchości. Zastanawiam się nad zakupem pełnowymiarowego opakowania. Próbkę tą dostałam podczas robienia zakupów w Douglasie.

11. ALEPIA maska z błotem z Morza Martwego - maska ta przeznaczona jest do twarzy. Należy ją aplikować grubą warstwą z pominięciem okolic oczu, następnie zostawić na 5-10 minut, a potem spłukać ciepłą wodą. Niestety nie sprawdziła się u mnie do takiego stosowania. Po aplikacji skóra zaczynała mnie bardzo piec i szczypać, a po zmyciu maski była bardzo zaczerwieniona. Użyłam ją na twarz tylko dwa razy, a potem stała i zajmowała miejsce na półce, bo nie wiedziałam co mam z nią zrobić. Gdy użyłam próbkę błotnego scrubu do ciała marki Collistar, to stwierdziłam, że przecież tą maskę mogę też zużyć na ciało. Dzięki temu zużyłam ją  i sprawdziła się lepiej. Skóra po jej aplikacji była miękka i gładka. Nie było uczucia suchości.


12. AVON Treselle - jest to mój ulubiony zapach spośród tych oferowanych w Avonie. Często do niego powracam.

13. MAX FACTOR 2000 CALORIE - ten tusz jest też jednym z moich ulubionych. Gdy tylko kończy mi się jakiś tusz, a ten jest na promocji, to go kupuję. 

A jak tam Wasze zużycia w styczniu ???

Zakupy kosmetyczne ze stycznia: Nivea, Lirene, Beauty Blender

$
0
0
Dziś będzie krótko, bo zakupy bardzo minimalne mam. W grudniu zrobiłam przegląd kosmetyków, abym wiedziała co mi jeszcze w moich zapasach pozostało. Ale również po to, aby zabrać się za zużycie rozpoczętych opakowań, które plątały mi się na półkach. W styczniu dokończyłam ich zużywanie. W sumie dlatego nie kupowałam zbyt wielu nowych kosmetyków. Moje styczniowe zakupy to tylko trzy produkty.  


Zaciekawiło mnie używanie balsamu po goleniu jako bazy pod podkład. Dlatego kupiłam miniaturkę łagodzącego balsamu po goleniu Nivea (7,99 zł). Jeszcze jej nie używałam, ale ciekawa jestem jak się sprawdzi.

Dawno już nie miałam żadnego pudru prasowanego. Przeważnie kupuję pudry sypkie. Jednak będąc w Rossmannie natknęłam się na promocyjną cenę Mineralnego pudru matującego City Matt z Lirene (16,99 zł).

A do tego jeszcze mój pierwszy Beauty Blender. Ciekawiły mnie te gąbeczki już od dawna. Jednak dopiero promocja -30% w Sephorze spowodowała, że dokonałam zakupu.

A jak tam Wasze zakupy w styczniu ???

Dr. Scheller - Krem olej z ostu i nasiona chia, czyli nocna pielęgnacja odbudowująca

$
0
0
W poście z kremami Lirene z serii Derma Matt, które teraz używam wspomniałam, że nawilżenie, które dostarczają skórze jest zbyt słabe w okresie mrozów. Dlatego wspomagam je stosując dodatkowo jeszcze jeden krem - jest to Dr. Scheller krem olej z ostu i nasiona chia. Jest on przeznaczony do stosowania na noc i tak też go używam. Po umyciu i tonizowaniu skóry nakładam niedużą jego ilość.


Znajduje się w opakowaniu wykonanym z przyciemnianego szkła. Jest to zakręcany słoiczek. Podoba mi się jego kolorystyka. A także to, że opakowanie jest nieduże jak na krem o pojemności 50 ml. Niektórzy producenci, gdy produkują krem tej wielkości, to jeszcze bardziej powiększają opakowanie. Chyba po to, aby optycznie wydawało nam się, że mamy bardzo dużo kremu. A tutaj mamy do czynienia z małym i zgrabnym słoiczkiem. Krem zapach ma delikatny i przyjemny.


Jest to krem bardzo tłusty, treściwy i gęsty. Z tego powodu troszkę kłopotu sprawia jego rozprowadzanie na skórze. Takie kremy są potrzebne do stosowania w czasie zimowej pielęgnacji, ale problemem było dla mnie to, jak dużo trzeba go było aplikować, aby równomiernie rozprowadzić na skórze. Wypracowałam sobie jednak na to sposób. Przed aplikacją kremu zaczęłam zwilżać skórę mgiełką termalną. Od tego momentu używam znacznie mniej kremu na raz, nie mam problemu z jego rozprowadzeniem, a dodatkowo bardzo szybko się wchłania. Dzięki temu nie obciąża nadmiernie skóry i nie pozostawia tłustej warstwy. Zostaje jedynie uczucie komfortu i ukojenia.


Krem ten jest bardzo nawilżający i odżywczy. Dzięki jego stosowaniu nie mam problemu z przesuszoną skórą w czasie zimy. Moja wrażliwa cera bardzo dobrze zniosła wyjścia poza dom w trakcie mrozów, a także przebywanie w ogrzewanych pomieszczeniach. Stosowanie tego kremu zapobiega uczuciu napiętej skóry i chroni ją przed wysychaniem. Dobrze nawilżona skóra też pośrednio wpływa na zapobieganie procesowi starzenia się i powstawania zmarszczek. Krem przeznaczony jest do skóry suchej, ale ja używam go przy mojej skórze mieszanej - w tych tłustych partiach w strefie T też się dobrze sprawdza.


Pojemność: 50 ml

Cena:ok. 55 zł (ja kupiłam go na promocji za 47,56 zł)

Skład (INCI):Aqua (Water), Caprylic/Capric Triglyceride, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil*, Cetearyl Alcohol, Shorea Stenoptera Seed Butter, Glycerin, Carthamus Tinctorius (Safflower) Seed Oil, Oenothera Biennis (Evening Primrose) Oil, Glyceryl Stearate Citrate, Olive (Olea Europaea) Fruit Oil*, Cetearyl Glucoside, Xanthan Gum, Tocopherol, Salvia Hispanica (Chia) Seed Extract, Lecithin, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Benzyl Alcohol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Alcohol, Citric Acid, Parfum (Fragrance), Linalool**, Geraniol**, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extrect.
*Ingredients from certified organic agriculture
**From natural essential oils

Stosowaliście ten krem ???
Co o nim sądzicie ???

3 RAZY NIE #7 - czyli kosmetyki, na których się zawiodłam

$
0
0
Mało mam kosmetyków, z których działania nie jestem zadowolona. Ale czasem zdarzają się i takie. Ostatnio do czynienia mam z trzema takimi delikwentami.

ORIENTAL TOUCH
Balsam regenerujący do suchej skóry rąk i paznokci 
------------------------------------------------------------------

Tego delikwenta sama nie kupiłam. Dołączony był do jednego ze ShinyBoxów. Jego skład nie jest zły, ponieważ nie zawiera oleju mineralnego, sztucznych barwników i parabenów. Zawarte w nim składniki aktywne to olej sojowy i kokosowy, kwas hialuronowy, ceramidy roślinne, witamina F, ekstrakt z perełkowca japońskiego, wiciokrzewu, wodorostów, dzikiej róży, japońskiej moreli, hiacyntu, olejki eteryczne z pomarańczy,mandarynki i bergamotki. Czyli napakowany jest różnymi dobrymi składnikami. Konsystencje ma bardzo lekką, zapach przyjemny i delikatny. Jednak co z tego, gdy jego działanie jest bardzo słabiutkie. Nie mam problemu z przesuszoną skórą dłoni, a i tak nawilżenie jakie daje ten krem jest dla mnie za słabe. Przypuszczam, że w okresie letnim pewnie lepiej by się sprawdził. Zimą niestety nie daje rady. Zaraz po wchłonięciu, skóra w dotyku jest dalej taka jakby niczym nie była posmarowana. Zużyje go do końca, ale kiedy tylko będę w najbliższym czasie w pobliżu jakiejś drogerii, to od razu zaopatrzę się w zapas kremu do rąk marki Evree.


Cztery pory roku
Skoncentrowane serum do rąk i paznokci
Kuracja nawilżająca
--------------------------------------------------

Ten produkt też mam ze ShinyBoxa. Zadaniem tego serum jest długotrwale nawilżać nawet bardzo suchą skórę już po pierwszym użyciu. Pomocne mają być w tym użyte składniki: ekstrakt z mandarynki, kwasy owocowe AHA, gliceryna i D-panthenol. Ja zużyłam już ponad połowę tego produktu, a obiecanych efektów jak dotąd nie zaobserwowałam. Ma ono lekką konsystencje i bardzo szybko się wchłania. Nie zostawia tłustej warstwy. Zaraz po wchłonięciu, skóra w dotyku jest dalej taka jakby niczym nie była posmarowana. Nie pomaga nakładanie większych jego ilości. Jego jedynym plusem jest zapach. Nie jestem dobra w opisywaniu zapachów, ale ten jest po prostu przepiękny. Jest on taki nieco słodki, ale nie za bardzo. A na dodatek mocny i długo się utrzymuje na skórze. Jednak z drugiej strony dla niektórych osób może być zbyt intensywny. Gdy aplikuję to serum - jego zapach czuć potem w całym pokoju. Używam je głównie dzięki temu zapachowi, inaczej pewnie poszłoby w świat uszczęśliwiać (albo i nie) kogoś innego.

Artemis 
Skin Specialists - olejek do twarzy
---------------------------------------------

Jest to olejek przeznaczony do pielęgnacji twarzy. Ma zwierać wiele szlachetnych składników (olej sezamowy, olej rokitnikowy, olej z pestek moreli i winogron, olej z nasion kwiatu pasyjnego) mających wpływać na poprawę nawilżenia i odnowę komórkową skóry. Ma się szybko wchłaniać i pozostawiać skórę pełną energii. Znajduje się w opakowaniu z pipetką, dzięki czemu dobrze wydobywa się odpowiednią jego ilość. Stosuję ten olejek od lipca zeszłego roku. Jest bardzo wydajny. Jeszcze sporo mi go pozostało. Niestety nie widzę żadnych efektów jego działania. Jest to zwykła tłusta maź na skórę, która długo się wchłania, a do tego jest droga (30 ml kosztuje 125 zł). Aktualnie zużyję go smarując ciało i chcę mieć z nim spokój. Jego skład nie jest jakiś imponujący. Wysoko są substancje zapachowe, a dużo dobrych składników jest na samym końcu składu: Cyclopentasiloxane, Caprylic/Capric Triglyceride, Cyclohexasiloxane, Ethylhexyl Palmitate, Prunus Armeniaca (Apricot) Kernel Oil, Raphanus Sativus (Radish) Seed Oil, Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil, Passiflora Edulis Seed Oil, Glycine Soja (Soybean) Oil, Octyldodecanol, Parfum (Fragrance), Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Hippophae Rhamnoides (Sea Buckthorn) Fruit Extract, Magnolia Grandiflora Bark Extract, Cardiospermum Halicacabum Seed Extract, Echium Plantagineum Seed Oil, Calophyllum Inophyllum Seed Oil, Tocopherol, Dicaprylyl Ether, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Lauryl Alcohol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil Unsaponifiables.

Mieliście któryś z tych kosmetyków ??? 
Jak się u Was sprawdziły ???

peeling kawitacyjny i sonoforeza / recenzja aparatu do ultradźwięków

$
0
0
Pod postem, gdzie prezentowałam Wam zakup aparatu do ultradźwięków pojawiły się komentarze, aby coś o nim napisać. Trochę mi zajęło zanim się za to zabrałam, ale chciałam dobrze sprawdzić to urządzenie, aby poznać jego wady i zalety. Na początek najlepiej jednak zacząć od tego czym są ultradźwięki:
są to drgania mechanice o częstotliwości przekraczającej granicę słyszalności ucha ludzkiego. Historia zastosowania ultradźwięków do celów leczniczo-kosmetycznych sięga końca dziewiętnastego wieku. Obecnie ultradźwięki stosuje się w kosmetyce na szeroką skalę. Największą popularnością cieszą się dwa zabiegi kosmetyczne wykonywane w oparciu o nie, jakimi są peeling kawitacyjny, a także sonoforeza.

PEELING KAWITACYJNY:
Kawitacja to zjawisko, które zachodzi, gdy wilgotną skórę potraktuje się falami ultradźwiękowymi. Tworzą się wówczas mikroskopijne pęcherzyki gazu, następuje gwałtowna zmiana ciśnienia i szereg procesów, których efektem jest rozbicie martwych komórek rogowej warstwy naskórka. Do zabiegu wykorzystuje się aparat wytwarzający fale ultradźwiękowe, zakończony szpatułką, którą przesuwa się po zwilżanej wodą twarzy. Peeling kawitacyjny oczyszcza skórę bezboleśnie i dokładnie, a dodatkowo sterylizuje ją, a wiadomo nie od dziś, że to właśnie bakterie są główną przyczyną wyprysków. Służy on do pielęgnacji i regeneracji skóry, a jego zaletą jest brak skutków ubocznych. Działa na skórę łagodnie, poprzez przyjemne, naturalne wibracje. Usunięte zostają zaskórniki, martwe komórki i zanieczyszczenia. Zjawisko kawitacji wygląda tak:


SONOFOREZA:
jest to zabieg wykorzystujący fale ultradźwiękowe, polegający na wprowadzaniu w głąb skóry substancji czynnych, dobranych odpowiednio do jej rodzaju i potrzeb. Wytwarzane przez ultradźwięki ciepło przenika w głąb tkanki, powodując odprężenie skóry i mięśni. Towarzyszy mu delikatny, głęboki masaż, poprawiający przepływ krwi i limfy, a także metabolizm i regenerację komórek.

CZĘSTOTLIWOŚĆ STOSOWANIA:
Zabieg sonoforezy jest doskonałym dopełnieniem innych zabiegów. Można go stosować doraźnie, w celu odświeżenia skóry jako pojedynczy zabieg, bądź w seriach od 6-12 zabiegów jako kuracja terapeutyczna. Sonoforezę można powtarzać 2 razy w tygodniu, a serię co 3 miesiące. Doskonałe efekty daje połączenie zabiegu kawitacji (wykonuje się go najpierw) z sonoforezą.


EFEKTY ZABIEGU:
- usuwa martwe komórki skóry
- regeneruje skórę oraz mięśnie mimiczne
- głęboko nawilża poprzez mikromasaż
- poprawia wymianę jonową, wzmaga produkcję kolagenu, elastyny i kwasu hialuronowego
- bezbolesne, nieinwazyjne oczyszczanie skóry, odblokowanie z nadmiaru łoju, bakterii
- poprawa mikrokrążenia
- wspomaganie leczenia trądziku poprzez działanie antybakteryjne
- rozjaśnienie przebarwień
- wyraźnie gładsza, odnowiona, świeża skóra

Przed przystąpieniem do zabiegu należy zapoznać się z przeciwwskazaniami do jego wykonania. A jest ich trochę. Nie będę tutaj wszystkich wymieniać. Każdy zainteresowany zabiegami powinien się z nimi zapoznać. A są to na przykład: obecność w tkankach ciał obcych metalicznych (rozrusznik serca, ortodontyczny aparat korekcyjny-nazębny, itp), nowotwory i stany po ich operacyjnym usunięciu, ciąża i karmienie piersią, niewydolność krążenia, uporczywe migreny, stany ropne około-zębowe, ubytki i skaleczenia skóry.

Bardzo fanie, że na rynku dostępne są aparaty do ultradźwięków, które można używać w domu. Nie trzeba przy tym kupować całego drogiego kombajnu z wieloma innymi jeszcze funkcjami. Wystarczy małe urządzenie, niezajmujące dużo miejsca, kosztujące ok. 150-300 zł. Ja zdecydowałam się na model bezprzewodowy. Mi przeszkadza kabelek, który ciągnie się za aparatem, a gdy robię zabieg innej osobie, to cały czas trzeba zwracać na niego uwagę, aby kogoś nim nie uderzać. Urządzenie działa sprawnie. Wykonywałam nim zabiegi na siostrze, mamie, koleżankach. Nawet mojemu mężowi spodobały się efekty, które uzyskuje się i już nawet sam dopomina się kiedy kolejny zabieg.

W trakcie zabiegu może być odczuwane ciepło na skórze. Jest to naturalna reakcja. Niektóre osoby mogą słyszeć piszczenie urządzenia podczas pracy. Jest to związane z zakresem słuchu danej osoby. Ja właśnie te piski słyszę. Po zabiegu skóra może być zaczerwieniona od kilku minut do kilku godzin. Jest to efekt lepszego ukrwienia i dotlenienia skóry.


Lubię stosować peeling kawitacyjny, ponieważ oczyszcza moją skórę ze zrogowaciałego naskórka lepiej niż ziarnisty czy enzymatyczny, aprzy tym nie podrażnia.Świetnie oczyszcza skórę z zaskórników. Następnie za pomocą sonoforezy wtłaczam ampułkę. Stosuję dwie: z witaminą C oraz z ruszczykiem. Aby działanie ultradźwięków przyniosło pożądane efekty, konieczne jest zastosowanie tzw. preparatów sprzęgających (ja używam żel do USG), które zapewniają odpowiedni kontakt głowicy ze skórą i ułatwiają wprowadzenie substancji aktywnych w głąb skóry. W ofercie firm kosmetycznych znajduje się bogata gama ampułek i serum o konsystencji żelu, które mogą być aplikowane bezpośrednio pod ultradźwięki. Wystarczy je tylko nałożyć na skórę i od razu można przystąpić do sonoforezy. Ja jednak wolę moje ampułki w formie proszku, które mieszam tuż przed aplikacją na skórę.


Jestem zadowolona z tego urządzenia i często je używam. Niestety mój model ma jedną przeszkadzającą mi w jego użytkowaniu wadę - nigdy nie wiadomo kiedy wyczerpie się bateria. Na ekraniku nie ma takiej opcji jak stan naładowania baterii. Na początku jego używania miałam z tym problem, ponieważ nieraz w trakcie zabiegu aparat potrafił się rozładować. Jest w nim zamontowana blokada uniemożliwiająca używanie w trakcie, gdy się ładuje. Aktualnie wiem już mniej więcej na ile wystarczy mi bateria i jak długo mogę robić nim zabiegi. Ale jest to rzecz utrudniająca jego używanie.
  
Posiadacie urządzenie do ultradźwięków w domu ???
A może byliście u kosmetyczki na takim zabiegu ???

LIRENE Beauty Collection - peelingi do ciała w pięciu wariantach

$
0
0
Od kiedy się pojawiły w ofercie, to chciałam je wypróbować. Fajnie się złożyło, że otrzymałam je do testów. Peelingi te występują w pięciu wariantach:

- żurawinowy peeling cukrowy
- kokosowy peeling solny
- mango peeling ujędrniający
- grejpfrutowy peeling antycellulitowy
- brzoskwiniowy peeling regenerujący

Ja mam trzy z nich.


Cena takiego peelingu to ok. 15 zł za 220 g. Znajdują się w plastikowych tubkach zamykanych na klips. Dobre jest w nich to, że da się je postawić na zamknięciu, dzięki czemu zawartość spływa na dół i nie ma problemu z ich wydobywaniem. Nawet jak już jest ich mniej niż połowa opakowania. Jednak na koniec i tak ich je rozetnę. Ich wydajność jest dobra. Patrząc na zużycie myślę, że taki peeling powinien wystarczyć na około dwa miesiące stosowania. Po użyciu peelingu skóra jest gładka i miękka. Dobrze przygotowana na posmarowanie jej balsamem - kosmetyki będą się znacznie lepiej wchłaniały.


żurawinowy peeling cukrowy
- jest to peeling cukrowy, gruboziarnisty
- w bezbarwnym żelu zatopione są czerwone i białe drobinki ścierające
- drobinki te są dość ostre
PLUSY
MINUSY
-        zapach ma dość świeży i wyrazisty
-        czuć w nim żurawinę
-        zapach nie jest słodki ani sztuczny
-        dobrze złuszcza martwy naskórek
-        jest to tak zwany „mocny zdzierak”

-    dla osób lubiących delikatne peelingi będzie zbyt mocny
-   bezbarwny żel w którym zanurzone są drobinki peelingujące trudno zmywa się ze skóry
Skład:Propylene Glycol, Glycerin, Sugar, Aqua (Water), Synthetic Wax, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamina, Zingiber Officinale (Ginger) Root Extract, Vaccinum Macrocarpon (Cranberry) Fruit Extact, Parfum (Fragrance), CI 16255:1.



mango peeling ujędrniający
- jest to peeling gruboziarnisty
- drobinki są dość ostre
- ma kolor żółto-pomarańczowy
- w działaniu podobny do peelingu żurawinowego
PLUSY
MINUSY
-        zapach ma słodki
-        jest on przyjemny, nie mdły ani chemiczny
-        jest to tak zwany „mocny zdzierak”
-        łatwo się spłukuje ze skóry
-        dobrze złuszcza martwy naskórek

-        dla osób lubiących delikatne peelingi będzie zbyt mocny
-        nie zauważyłam efektu ujędrnienia
Skład:Aqua (Water), Polyethylene, Sodium Laureth Sulfate, Triethanolamine, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Coco-Glucoside, Cocamidopropyl Betaine, Hydroxyethylcellulose, Sodium Salicylate, Disodium EDTA, PEG-70 Mango Glycerides, Glycerin, Disodium Adenosine Triphosphate, Carica Papaya (Papaya), Fruit Extract, Sodium Hydroxide, Algin, Methylisothiazolinone, Phenoxyethanol, Parfum (Fragrance), Limonene, CI 19140 (Yellow No. 5), CI 16035 (Red No. 4).



kokosowy peeling solny
- ma formę gęstej pasty o białym kolorze
- wygląda jak masa z wiórków kokosowych
- jest to peeling solny, drobnoziarnisty
- pod wpływem masowania po skórze sól rozpuszczają się
­- mimo że preferuje mocne zdzieraki, to spośród tych trzech peelingów ten lubię najbardziej
PLUSY
MINUSY
-        drobinki peelingujące są drobne, ale wyczuwalne
-        zapach ma kokosowy
-        nie jest on słodki, ani chemiczny
-        łatwo się spłukuje ze skóry
-    dobrze złuszcza martwy naskórek 
-        sprawdzi się u osób lubiących delikatniejsze peelingi

-        osoby lubiące mocne zdzieraki nie będą z niego zadowolone
Skład:Propylene Glycol, Glycerin, Sodium Chloride, Sugar, Silica Dimethyl Silylate, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Sodium Laureth Sulfate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Parfum (Fragrance), Benzyl Salicylate, Coumarin, Benzyl Benzoate.



Mieliście któryś z tych peelingów ???
Co o nich sądzicie ???

Demakijaż nowościami LIRENE - dlaczego tak słabo ?

$
0
0
Zdarzają się i takie kosmetyki, które nie sprawdzają się w pewnej części w swojej roli. Jednak nie można ich nazwać bublami, ponieważ mimo wszystko ich działanie w pewnym stopniu jest dobre. Podoba mi się użyte przez Maxineczkę określenie na takie kosmetyki. Nazywa je ona "Meh". Dziś właśnie o takich dwóch kosmetykach chamiałabym wspomnieć.

LIRENE Algae Pure Technology
PHYSIO-MICELARNY ŻEL do oczyszczania twarzy z błękitną algą
----------------------------------------------------------------------------------


Jest to produkt przeznaczony do demakijażu i oczyszczania twarzy. Może być stosowany do każdego typu cery, nawet wrażliwej. Ma on micelarną formułę żelu. Pierwszy raz mam do czynienia z takim produktem. Ale jak na moje oko - wygląda po prostu jak żel. W opakowaniu ma barwę lekko niebieską, ale po wyciśnięciu na dłoń jest bezbarwny. Zapach ma delikatny i przyjemny - z lekkimi nutami charakterystycznymi dla alg. Znajduje się w opakowaniu z pompą. Lubię produkty w takich opakowaniach. Niestety pompka ta wyciska bardzo mało żelu. Abym mogła porządnie umyć twarz, to potrzebuję wycisnąć 3-4 pompki. Wpływa to na zmniejszenie jego wydajności - w miesiąc zużyłam pół opakowania.

Można go stosować na dwa różne sposoby:

Sposób 1jako micelarny żel do demakijażu bez spłukiwania:
Nanieść żel na wacik i rozprowadzić kolistymi ruchami na skórę twarzy, szyi i wokół oczu. W przypadku mocnego makijażu przytrzymać 5 sekund.

Sposób 2jako żel myjący do użycia z wodą:
Nanieść żel na wilgotną skórę twarzy i szyi, lekko wmasować kolistymi ruchami, a następnie zmyć wodą.

Używałam go na oba te sposoby. Bardziej jednak preferuję ten drugi, czyli używać go z wodą. W obu tych przypadkach żel ten nie pieni się. Mi to nie przeszkadza, ale na pewno znajdą się osoby, które aby poczuć, że skóra jest czysta muszą zobaczyć pianę. Podoba mi się, że nie wysusza skóry. Nie nawilża jej też, ale zachowuje się bardzo neutralnie. Nie pozostawia po umyciu uczucia ściągnięcia skóry, ale posmarować kremem się trzeba. Co mnie w nim zawiodło, to fakt, że kompletnie nie radzi sobie z demakijażem. Nawet delikatnym, wykonanym bez kosmetyków wodoodpornych. Tylko lekko rozpuszcza makijaż. Gdy przeciera się potem twarz płatkiem kosmetycznym, to jest on dalej cały w resztkach makijażu.


Jednak nie jest to taki całkiem zły produkt, ponieważ świetnie sprawdza się do porannego odświeżenia skóry po całej nocy i przygotowania jej pod makijaż. Daje wtedy przyjemny komfort świeżości i uczucie czystości. A do tego jest bardzo lekki i nie podrażnia. Zostawia skórę gładką i przyjemną w dotyku. Dobry będzie też do przemywania twarzy już oczyszczonej z makijażu.

Pojemność: 200 ml
Cena: 14,99 zł
Skład: Aqua (Water), Polysorbate 20, Glycerin, Methyl Gluceth-20, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Betaine, PEG-70 Mango Glycerides, Hydroxyacetophenone, Panthenol, Hydroxyethylcellulose, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Cyclopentasiloxane, Sodium Carbonate, Allantoin, Ethylhexylglycerin, Cyclohexasiloxane, Disodium EDTA, Sorbitol, Algae Extract, Phenoxyethanol, Potassium Sorbate, Parfum (Fragrance)


LIRENE Micel Pure Technology
Nawilżająco-rozświetlający płyn micelarny z witaminą C

--------------------------------------------------------------



Jest to kolejna nowość przeznaczona do demakijażu. Może być stosowany do każdego typu cery, rano i wieczorem. Ja swoich ulubieńców w tej dziedzinie już mam, ale zawsze chętnie testuję też i inne kosmetyki. Znajduje się w opakowaniu o kształcie i szacie graficznej charakterystycznej dla marki Lirene. Ładnie się ono prezentuje i jest funkcjonalne. Jeśli chodzi o konsystencje - jest to bezbarwny płyn o delikatnym, lekko słodkawym zapachu. Ten produkt również bardzo słabo radzi sobie z demakijażem. Nie używam kosmetyków wodoodpornych, a i tak ma problem z ich rozpuszczeniem. Namaczam nim wacik i trzymam chwile przyłożony do zamkniętej powieki. Po tym czasie makijaż powinien zejść w trakcie lekkiego przesunięcia wacikiem, ale tak nie jest. Owszem zmywa się cześć makijażu, ale reszta rozmazuje się po skórze, tworząc tzw. efekt pandy. Nawet jak wezmę nowy czysty wacik, to ciężko jest mi domyć to, co się porozcierało.
Ale nie jest to też do końca taki zły produkt. Dobrze sprawdza się jako tonik. Jest delikatny i nie podrażnia skóry. Dobry do odświeżenia i przywrócenia odpowiedniego pH skóry po jej umyciu. Daje wspomniane przez producenta delikatne rozświetlenie. Mi to jednak nie całkiem się podoba, ponieważ wystarczy mi już moja błyszcząca się strefa T. Nie wiem czym ten efekt jest spowodowany, ale przypuszczam, że są to maluteńkie drobinki rozświetlające, które znajdują się w tym micelu. Gołym okiem w butelce nie są widoczne. Uwidaczniają się dopiero na skórze. Ale jest to efekt na tyle delikatny, że nie każdy go zauważa. Czytałam kilka recenzji, gdzie osoby używające ten płyn micelarny żadnego efektu rozświetlenia nie zaobserwowały.

Pojemność: 200 ml
Cena: 13,99 zł
Skład:Aqua (Water), Glycerin, Propanediol, Poloxamer 188, Panthenol, PPG-26-Buteth-26, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Propylene Glycol, BHT, Mel (Honey) Extract, Malpighia Punicifolia (Acerola) Fruit Extract, Polyaminopropyl Biguanide, Phenoxyethanol, Parfum (Fragrance).

Mieliście któryś z tych kosmetyków do demakijażu ???
Co o nich sądzicie ???

Ulubieńcy stycznia i lutego 2016 r.

$
0
0
The Balm, The Manizer Sisters
paleta do makijażu
-----------------------------------------


Z zakupu tej palety jestem bardzo zadowolona. Od dawna chciałam kupić rozświetlacz Mary-Lou, ale nie mogłam się za to zabrać. No i bardzo dobrze, ponieważ w międzyczasie The Balm wprowadziło świetne rozwiązanie - trzy produkty w jednej palecie. Znajduje się tam wspomniana Mary-Lou, ale też dwa inne rozświetlacze: Cindy-Lou oraz Betty-Lou. Dzięki takiemu rozwiązaniu mogę wykonać makijaż tylko przy użyciu jednej palety (ponieważ stosuję je na twarz i oczy). Nie lubię matowych, neutralnych cieni. Ja lubię mieć błysk na oku, dlatego w tych kolorach świetnie się czuję. Efekt jaki dają to taka delikatna poświata, a nie mocny brokat.


Mary-Lou ma kolor szampański - to śliczny rozświetlacz. Nie dziwię się, że jest taki popularny. Rozświetlacz używam w makijażu, ale nie zawsze chce mi się go nakładać. Za to często używam Mary-Lou do rozświetlania kącików oczu, a czasem nawet na całą ruchomą powiekę jako cień. Bardzo lubię takie makijaże rozświetlające oczy.

Cindy-Lou ma odcień brzoskwiniowo-różowy. Przy moim typie urody taki kolor nie pasuje jako rozświetlacz, nie wygląda na mnie dobrze. Jednak używam jej jako różu na policzki. Jest to taki róż z lekkim połyskiem, do którego nie używam już rozświetlacza. Czasem też zdarza mi się użyć jej na ruchomą powiekę w makijażu oczu. Bardzo ładnie i delikatnie się prezentuje.

Betty-Lou ma odcień złotego brązu. Jest to też rozświetlacz, ale do innego typu karnacji. U mnie świetnie sprawdza się do przybrązowienia skóry - taki efekt muśnięcia słońcem. A także do podkreślenia załamania powieki - pasuje do niebieskiej tęczówki oka.



Schmidt's
Dezodorant z bergamotką i limonką
-----------------------------------------------


Jakiś czas temu używałam dezodorantów opartych na ałunie, ale przestały na mnie działać. Nie chciałam wracać do używania tych opartych na aluminium. Dlatego postanowiłam wypróbować dezodorant polecany przez Agnieszkę z kanału nissiax83. Używam go od grudnia i jestem nim zachwycona. Jak na razie działa bez zarzutu. W słoiczku mieści się 56,7 g, kosztuje ok. 50 zł. Może to i drogo jak na dezodorant, ale wart jest tej ceny, przede wszystkim ze względu na swój skład, działanie, a także wydajność (na ostatnim jego zdjęciu widać, że zużyłam dopiero pół opakowania). Jest to produkt wegański i nietestowany na zwierzętach. Dostępna jest też mniejsza wersja do wypróbowania: 14,79 g za ok. 28 zł.


Na pierwszy rzut oka wygląda na krem. Jednak ma on twardą i zbitą konsystencje. Głównie dlatego, że jego skład oparty jest na maśle shea, a także sodzie oczyszczonej, marancie trzcinowej, maśle kakaowym i olejkach eterycznych. Znajduje się w słoiczku, z którego wydobywa się go za pomocą dołączonej szpatułki. Już niewielka jego ilość wystarczy do użycia na raz, ponieważ rozgrzany na palcach zaczyna się topić. Gdy przybiera bardziej płynną konsystencje - wcieram go w skórę pach. Jest to mało higieniczne i trzeba potem umyć ręce, ale najważniejsza jest skuteczność. A także to, że jest bardzo delikatny dla skóry i nie podrażnia (używam go nawet zaraz po depilacji). Dodatkowo pielęgnuje skórę i nawilża ją. Ważne jest też to, że nie brudzi ubrań. Jak do tej pory mnie nie zawiódł i mam nadzieje, że tak pozostanie. Niedawno pojawiła się jego nowa wersja w sztyfcie. Ciekawe czy będzie równie skuteczna, ponieważ była by lepsza w używaniu.
Skład (INCI): Butyrospermum parkii (shea butter), Sodium bicarbonate (baking soda), Maranta arundinacea (arrowroot) powder, Theobroma cacao (cocoa) seed butter, Citrus bergamia (bergamot) essential oil, Citrus aurantifolia (lime) essential oil, Tocopherol (vitamin E), Humulus lupulus (hop) extract.



Sigma 3DHD
kabuki pędzel wielozadaniowy
-----------------------------------------


Wykonany jest z wysokiej jakości włosia syntetycznego, dwukolorowego. Ma bardzo charakterystyczny kształt - jest przycięty po obu stronach po skosie. Firma posiada patent na produkcje pędzli o takim właśnie kształcie. Jego włosie jest delikatne i sprężyste. W zależności od ruchu lub nacisku układa się tak, jak tego chcemy. Jest bardzo starannie wykonany. Dobrze się go myje. Po wyschnięciu nie traci kształtu, nie gubi włosia.


Najbardziej lubię go za to, że bardzo dobrze rozprowadza podkład w trudnych miejscach, czyli na przykład okolice wokół nosa. Ale też świetnie aplikuje się nim podkład na większych partiach twarzy jak czoło, policzki czy szyja. Nie pozostawia smug i plam. Używałam go z podkładami różnych firm i każdy z nich dobrze rozprowadzał. Gdy muszę go odstawić, bo idzie do mycia, a przez ten czas używać inne pędzle, to mimo że do tej pory bardzo je lubiłam, to jednak czuje różnicę, że ten z Sigmy jest lepszy. Jest to drogi pędzel, ponieważ kosztuje 90 zł, ale jest wart tej ceny. 


A jak tam Wasi ulubieńcy ???
Mieliście któregoś z moich ulubieńców ???

Zużycia w lutym 2016 r.

$
0
0


1. BIOEARTHżel aloesowy - wiele osób chwali sobie efekty jakie daje im stosowanie żelu aloesowego. Ja jednak fanką tego żelu nie będę. Zużyłam całe opakowanie i nie uważam go za kosmetyk mi niezbędny. Nie widziałam efektów jego działania.

2. LIRENE Derma Matt krem na dzień, krem na noc oraz żel do mycia twarzy - jest to seria przeznaczona do skóry mieszanej i tłustej. Najbardziej z nich jestem zadowolona z kremu na dzień. Fajnie nawilżał i wygładzał skórę przed nałożeniem makijażu. Na razie stosuję inny, ale do tego chętnie jeszcze powrócę. Na zdjęciu brakuje kremu na noc, ponieważ wystarczy mi on jeszcze na dwa dni, ale zaliczam go już do zużyć. Więcej na ich temat napisałam TUTAJ.

3. URIAGE woda termalna - nie przepadam za wodami termalnymi. Jednak ta mi się bardzo przydała. Spryskiwałam nią skórę, gdy stosowałam tłusty, treściwy i mocno nawilżający krem. Dzięki temu zużywa się znacznie mniej kremu na raz, nie mam problemu z jego rozprowadzeniem, a dodatkowo bardzo szybko się wchłania. Krem wtedy nie obciąża nadmiernie skóry i nie pozostawia tłustej warstwy.  Miałam kupić następną wodę termalną, ale w moich zapasach kosmetycznych znalazłam jeszcze kwas hialuronowy i teraz z nim mieszam krem.

4.  BIODERMA Sensibio H2O płyn micelarny do demakijażu - jeden z moich ulubionych miceli. Chciałam kupić następny, ale akurat nie był na żadnej promocji. Postanowiłam wypróbować teraz inny, ale o tym będzie w poście z zakupami.


5. LIRENE peelingi do ciała - ich wydajność jest dobra (wystarczyły mi na dwa miesiące stosowania). Skutecznie złuszczały martwy naskórek i miały przyjemne zapachy. Na zdjęciu brakuje jeszcze jednego - wersji mango. Został w łazience, bo wystarczy jeszcze na około dwa mycia. Jednak też już go zaliczam do zużyć.

6. AVON Planet SPA czekoladowy eliksir do kąpieli - wlewałam jego 3-4 nakrętki pod bieżącą wodę. Tworzyła się duża piana, a także czuć było piękny i przyjemny zapach. Unosił się on potem po całej łazience. A pachniał on budyniem czekoladowym i tak też wyglądał. Miał ciemno brązowy kolor i dość gęstą konsystencje.


7. PANTHENOL10% - był to produkt w formie pianki. Kupiłam go jeszcze na wakacjach, aby pielęgnować skórę podrażnioną słońcem. Działa łagodząco i utrzymuje właściwy poziom nawilżenia skóry. Może być też używany do codziennej pielęgnacji. Sprawdził się i gdy zajdzie taka potrzeba, to go kupię ponownie.

8. CZTERY PORY ROKU skoncentrowane serum do rąk i paznokci, kuracja nawilżająca - zadaniem tego serum jest długotrwale nawilżać nawet bardzo suchą skórę już po pierwszym użyciu. Pomocne mają być w tym użyte składniki: ekstrakt z mandarynki, kwasy owocowe AHA, gliceryna i D-panthenol. Zużyłam całe opakowanie, a obiecanych efektów nie zaobserwowałam. Miało ono lekką konsystencje i bardzo szybko się wchłaniało. Nie zostawiało tłustej warstwy. Niestety zaraz po wchłonięciu, skóra w dotyku była dalej taka jakby niczym nie posmarowana. Nie pomagało nakładanie większych jego ilości. Jego jedynym plusem był zapach - po prostu przepiękny. Nieco słodki, ale nie za bardzo. A na dodatek mocny i długo się utrzymywał na skórze. Używałam je głównie przez wzgląd na ten zapach, ale dobrze, że się już skończyło.

9. OCEANIC serum 4 Long Lashes - sprawdziło się u mnie to serum. Było to moje drugie opakowanie. Jednak nie stosowałam go zgodnie z przeznaczeniem, czyli do rzęs, ponieważ mam serum Bodetko. 4 Long Lashes stosowałam na brwi. Dzięki niemu zagęściłam je sobie i odrosły mi częściowo w tych miejscach, gdzie miałam za bardzo wyskubane.

10. BANIA AGAFII błyskawiczna maska do włosów - nakładało się ją na umyte, wilgotne włosy na 3-5 minut. Następnie spłukiwało. Nie używałam jej zbyt dużo na raz. Już mała ilość była wystarczająca. Taka saszetka pojemności 100 ml wystarczyła mi na około 10 użyć. Dobrze się sprawdziła. Po niej włosy były miękkie i lepiej się rozczesywały.

11. AVON Attraction - nowy zapach sygnowany przez Justynę Steczkowską. Kupiłam tą perfumę zaraz w pierwszym katalogu, w którym była dostępna. Jej zapach mi się podoba - jest taki typowo na jesień i zimę.

A jak tam Wasze zużycia w tym miesiącu ???

Zakupy kosmetyczne w lutym

$
0
0
Ze strony SKIN79 kupiłam polecany przez Alinę Rose peeling gommage. Był akurat na przecenie za 49 zł. Nie używałam jeszcze takiego rodzaju peelingu, dlatego chętnie go wypróbuję. Dodatkowo skusiłam się też na żel oczyszczający z wyciągiem z  pereł AKOYA. Ten produkt również był na promocji i kosztował 99 zł. Bardzo pozytywnie jestem zaskoczona ilością próbek, które zostały dołączone do zamówienia. Jest ich sporo.

Do SuperPharm udałam się po krem do rąk marki Evree. Do tej pory kupowałam ten w czerwonym opakowaniu, jednak tym razem postanawiam wypróbować inne wersje. Tak się złożyło, że była promocja na kosmetyki tej marki, dlatego wzięłam dwa kremy. Ten w niebieskim opakowaniu to krem głęboko nawilżający, a w biało-czerwonym - krem ratunek dla rąk (po 5,94 zł za każdy). Wzięłam też wazelinę kosmetyczną marki Vaseline za 6,99 zł.

Wejście do SP nie zakończyło się tylko zakupem kremów do rąk. Zaciekawiły mnie:
- szampon O'Herbal wersja do włosów suchych i zniszczonych 19,99 zł
- Ziaja pasta stomatologiczna zmniejszająca nadwrażliwość 6,99 zł
- łagodząca i nawilżająca woda micelarna do demakijażu LE'MAADR dwa za 41,99 zł.


Było też zamówienie w MintiShop. Kuszą mnie pędzle M Brush by Maxineczka, jednak na razie kupiłam pędzle z Zoevy. Lubię ich produkty i nie zawiodłam się na nich. Potrzebowałam precyzyjnych pędzli do różu, bronzera, rozświetlacza. Ten czarny ma numer 105, różowy natomiast to 126. Dodatkowo kupiłam wreszcie coś, co mnie od dawna ciekawiło, czyli metaliczny cień z  Makeup Revolution Awesome Metals w kolorze Rose Gold. 


A jak tam Wasze zakupy w lutym ???

DRESSLINK WISHLIST

$
0
0
Często na blogach, ale głownie na YT zdarzało mi się oglądać przedmioty kupione przez kogoś na jednej z tych chińskich stron internetowych z ubraniami, butami, kosmetykami i innymi dodatkami. Patrzyłam na te rzeczy, ale nigdy nie kusiło mnie, aby coś kupić. Wiele osób było z nich zadowolonych, ale znalazłam też sporo krytycznych uwag. Dlatego, gdy otrzymałam propozycję współpracy z DressLink, pomyślałam, to może być dobry moment, aby samej przekonać się jak to jest z tymi rzeczami.

Mimo że prowadzę blog kosmetyczny, to mnie najbardziej zainteresowały ubrania. Nie kuszą mnie pędzle z tych stron, ponieważ mam wystarczająco swoich. Nie chcę też gąbeczek, kosmetyków, ani innych tego typu rzeczy. Natomiast kilka ubrań przykuło moją uwagę. Jestem ciekawa jak będą się prezentować i jak sprawdzą się w użytkowaniu. Pokażę Wam co mi się spodobało. Są wśród nich cztery rzeczy, które zamówiłam.

Bałam się zamawiać sukienek, bo wyglądają one na bardzo krótkie. Często też występują w uniwersalnym rozmiarze. Jednak jest taka jedna, która mi się spodobała - ta granatowa z koronką. Lubię tego typu sukienki. Niestety ma ona ok. 80 cm długości (mierząc od ramion) i na mnie wyglądała by bardziej jak tunika.


Ja skupiłam się głównie na bluzkach i bluzach. Nie wiem czemu najbardziej podobają mi się takie białe z dodatkiem koronki, lub bardzo proste bez ozdób. Takie jak te cztery poniżej.
KLIK                                             KLIK

 KLIK                                                      KLIK

Ciekawe mają też torebki. Te dwie zwróciły moją uwagę.
KLIK                                   KLIK

Spodobała mi się też taka delikatna biżuteria.
KLIK                                 KLIK

Na koniec zamówienia, gdy jeszcze pozostało mi trochę do ustalonej kwoty, dorzuciłam coś lekkiego, co może się nieraz przydać. Jest to taki organizer-kosmetyczka.


http://bit.ly/1n2TGHa


Zamawialiście coś z tych chińskich stron ???
Co sądzicie o tych rzeczach ???

Pomysły na prezent z grawerem - ePrezenty.pl

$
0
0
Jakiś czas temu szukałam prezentu, który można podarować na chrzciny. Chciałam dać coś spersonalizowanego. W pewnym momencie stwierdziłam, że może dobrym pomysłem będzie szklana statuetka z grawerem. Przeglądałam ich wtedy wiele w różnych sklepach, ale żadna mi się nie spodobała. A dodatkowo za grawer trzeba było bardzo drogo zapłacić. Dlatego kupiłam coś innego - personalizowaną kartkę wykonaną na zamówienie. Czasem też jest tak, że po prostu nie ma się pomysłu na prezent. Dlatego chciałabym Wam wspomnieć o pewnym sklepie z prezentami.


Oferują oni prezenty na różne okazje: chrzest, bierzmowanie, rocznicę ślubu, imieniny, dzień matki, itd. Strona internetowa sklepu jest bardzo przejrzysta. Wszystko posegregowane jest według różnych kategorii. Mają w ofercie albumy na zdjęcia, biżuterie, breloki, długopisy, karafki, kubki, kufle, sztućce, wazony, itd. Wiele z tych przedmiotów jako opcję dodatkową ma grawer gratis, między innymi właśnie portfele.


Lubię dostawać prezenty praktyczne. Jednym z tego rodzaju jest portfel. Na stronie ePrezenty.pl jest kilka modeli do wyboru. Zarówno damskich jak i męskich. Są dostępne w kilku kolorach. Mi bardzo spodobał się taki oto czerwony. W sklepie internetowym dostępny jest on TUTAJ. Poprzednio miałam biały portfel, który bardzo się brudził i często musiałam go czyścić. Dlatego chętnie wymieniłam go na nowy.


Jest to portfel skórzany. Posiada wiele przegródek na karty oraz kieszonek, w których trzymam paragony. Wszystko mi się w nim mieści. Jest on starannie i dokładnie wykonany.


Przyszedł bardzo ładnie zapakowany. W czarnym, eleganckim pudełku z posrebrzanym, ozdobnym paskiem. Wystarczy już tylko taki portfel komuś podarować. Pudełko można potem przeznaczyć do trzymania w nim innych rzeczy.


Lubicie dostawać spersonalizowane prezenty ???

1 x hit, 1 x meh, 1 x bubel, czyli porównanie trzech korektorów (Catrice, Kobo Professional)

$
0
0

CATRICE
Liquid Camouflage - korektor w płynie 
----------------------------------------------------

Zaczniemy od HITu. Zwróciłam uwagę na ten korektor dzięki wielu pozytywnym opiniom, które na jego temat przeczytałam. Postanowiłam więc go wypróbować i nie zawiodłam się. Jest to bardzo dobry korektor, a dodatkowo nie jest drogi. Znajduje się w opakowaniu o pojemności 5 ml, kosztuje ok. 15 zł.


Gdy wykonuję makijaż, to najczęściej po niego sięgam. W związku z tym najszybciej z całej tej trójki korektorów ubywa. Bardzo dobrze się nim pracuje. Nie ma problemów z jego rozprowadzaniem na skórze zarówno pędzlem jak i palcami. Dobrze sprawdza się stosowany jako baza pod cienie na całą powiekę. Gdy mrugnie się kilka razy powieką, zanim zdąży się ją przypudrować, to nie zbiera się w załamaniach. Dlatego sprawdza się dobrze jako korektor pod oczy, ponieważ nie gromadzi się w zmarszczkach. Aplikuję go też w miarę potrzeby na inne miejsca na twarzy. Jest w stanie zakryć różne niedoskonałości. Nie podkreśla suchych skórek. Utrzymuje się bez problemu przez cały dzień na swoim miejscu. Występuje w trzech odcieniach 010 Porcelain, 020 Light Beige oraz 005 Light Natural.

Nie jest to produkt bez wad. Jednak nie przeszkadzają mi one za bardzo. Po pierwsze nie zakrywa dużych cieni pod oczami. Na szczęście nie mam z cieniami aż takich problemów, abym potrzebowała mocniej kryjącego korektora. Po drugie lekko ciemnieje. Właściwie nie zdawałam sobie z tego sprawy dopóki nie zrobiłam swatchy na dłoni. Widać tam wyraźnie, że po pewnym czasie jest ciemniejszy. Jednak dla mnie nie jest to żaden problem, ponieważ jak użyję go w makijażu, to dalej dobrze wygląda na skórze. Nie odcina się mimo tego, że lekko ciemnieje. Niestety przez to, że jest bardzo popularny jest też ciężko dostępny. Przeważnie jest wykupiony.


CATRICE 
Re-Touch Light-Reflecting Concealer 
korektor rozświetlający
----------------------------------------------------------------------

Ten produkt zakwalifikowałabym do kategorii "meh". Spełnia swoją rolę jako korektor, jednak jest mniej uniwersalny i wydajny jak ten wyżej opisywany. Ma pojemność 1,5 ml, kosztuje ok. 16 zł.


Ma lekką i kremową formułę. Jest bardzo delikatny. Najlepiej sprawdza się do stosowania pod okolice oczu. Głównie dlatego, że jest rozświetlający. Nadaje to świeżego spojrzenia. Jednak można go też używać na bruzdę wargowo-nosową, czy środek czoła i nosa. Czyli te miejsca, które dobrze jest rozświetlić. Dostępny jest w trzech odcieniach: 005 Light Nude, 010 Ivory, 020 Light Beige. Ja mam ten najjaśniejszy. Ma on ładny kolor i dobrze wygląda na skórze. Bez problemu się też rozprowadza. Znajduje się w opakowaniu z pędzelkiem. Nanoszę go za jego pomocą na skórę, ale potem rozprowadzam palcem lub pędzlem do korektora. Dobrze się trzyma pod oczami i nie wchodzi w zmarszczki.

Jednak ma on też swoje wady. Liquid Camouflage (opisywany powyżej) jest bardziej uniwersalny, ponieważ nadaje się pod oczy i na resztę twarzy. Ten korektor w pędzelku ma mniej zastosowań. Głównie przez to, że jest on bardzo delikatny i ma słabe krycie. Rozświetlającego korektora nie będzie się przecież nakładać na wszystkie partie twarzy. Jest też mało wydajny - nie używam go często, ale te 1,5 ml raczej szybko się skończy. Lekko też ciemnieje.


KOBO PROFESSIONAL
Illuminate Cover Stick
rozświetlający korektor w sztyfcie
----------------------------------------------

Moim zdaniem jest to totalny bubel. Jedyną jego zaletą jest ładne krycie, a także to, że nie ciemnieje na skórze. Nic poza tym. Nie rozumiem czemu został on nazwany przez producenta jako "rozświetlający". Nie ma w nim ani grama rozświetlenia. Z jednej strony może to i dobrze, ponieważ dzięki temu powinien być bardziej uniwersalny. Jednak takie nazewnictwo wprowadza w błąd. Korektor ten ma pojemność 4 g, kosztuje ok. 15 zł.


Co mi się w nim jeszcze nie podoba, to fakt, że jest bardzo ciężki i trudno się go rozprowadza. Trzeba to robić bardzo powoli i dokładnie, bo inaczej zbiera się w załamaniach. Jednocześnie uważając, aby za bardzo go nie zetrzeć. Jest tłusty, przez co wygląda jak lepka maź na skórze. Do tego ma dziwny kolor. Mam go w odcieniu 101 Nude. Na skórze wygląda na taki bardzo ziemisty. Nie nadaje się na niedoskonałości, bo szybko ściera się ze skóry. A dodatkowo już przy pierwszym użyciu złamał się i teraz sztyft z niego wypada.


Na koniec jeszcze porównanie jak prezentują się te korektory zaraz po aplikacji na skórze i po pewnym czasie.


Mieliście któryś z tych korektorów ???
Co o nich sądzicie ???

ECOLAB - spray wygładzający, wzmacniający włosy

$
0
0
Kupiłam go zupełnie przypadkiem. Nie znałam tej firmy, nie miałam też wcześniej żadnego ich kosmetyku. Bardzo rzadko zdarza mi się, że taki spontaniczny zakup okazuje się być strzałem w dziesiątkę. Przeważnie zanim coś kupię, to czytam recenzje i opinie. Tym kosmetykiem, którego działanie tak mi się spodobało, jest spray do włosów marki ECOLAB.


Zainteresowałam się nim, ponieważ moją uwagę zwróciła informacja, że ma on wygładzać włosy. A tak się składa, że mam problem z ich nadmiernym puszeniem. Pomyślałam sobie, a co tam - wypróbuję go. Znajduje się w opakowaniu ze spryskiwaczem. Jak na razie działa on dobrze, nie zacina się, rozpyla na włosach delikatną mgiełkę. Jest bardzo wydajny. Używam go od stycznia, po każdym myciu włosów (a włosy myję tak co 2-3 dni) i jak na razie nastąpił nieduży jego ubytek - zużyłam ok. 1/3 opakowania. Na raz aplikuję ok. 4-5 pryśnięć. Opakowanie pojemności 200 ml kosztuje 21 zł.


Jest to produkt bez spłukiwania. Rozpyla się go na umyte, mokre włosy, a następnie je suszy i stylizuje. Nie pozostawiam włosów samych do wyschnięcia, ponieważ wyglądają wtedy koszmarnie. Zawsze lekko je podsuszam, zarazem modelując jak się mają układać. Spray ułatwia ich rozczesywanie. Jednak ważniejsze dla mnie jest to, że wygładza powierzchnię włosów i ułatwia ich stylizację. Nie chodzi mi tutaj o żadne wymyślne fryzury. Moje włosy mają tak, że częściowo układają się prosto, częściowo się kręcą. Zawsze nie tak jakbym tego chciała. Dzięki temu produktowi łatwiej mi jest nad nimi zapanować. Gdy suszę  na szczotce tak, aby były proste, to potem są takie. Nie wykręcają się w inne strony.


Spray ten nie obciąża włosów i nie powoduje szybszego ich przetłuszczenia. Jednak czy je wzmacnia trudno mi powiedzieć, ponieważ równocześnie stosuję jeszcze inne kosmetyki pielęgnacyjne, jak na przykład oleje czy maski do włosów. Jednak przeglądając jego skład, znajdziemy w nim sporo dobrych składników:
  • wyciąg z hibiskusa– regeneruje włosy, nasycając je witaminami, minerałami i proteinami, dodatkowo pobudza do wzrostu.
  • wyciąg z oczaru wirginijskiego– ma działanie wygładzające i nawilżające.
  • kompleks ceramidów– ceramidy wbudowują się w strukturę włosa, regenerując uszkodzenia i zniszczenia. Dodatkowo zwiększają elastyczność włosów, dzięki czemu są one gładkie i sprężyste.
  • oliwa z oliwek– ma lekką konsystencje, dzięki czemu nie obciąża włosów, silnie nawilża, wygładza i regeneruje.
  • olej jojoba– chroni włosy przez szkodliwym wpływem czynników zewnętrznych, dodaje blasku, nawilża i zapobiega nadmiernej łamliwości. Reguluje poziom wydzielanego łoju.
  • gliceryna– odżywia suche i zniszczone włosy, zapobiega plątaniu i ułatwia rozczesywanie. Utrzymuje odpowiednie nawilżenie, zapobiegając nadmiernej utracie wody.

Skład:Aqua, Organic Hamamelis Virginiana Leaf Extract (organiczny ekstrakt oczaru wirginijskiego), Organic Hibiscus Extract (organiczny ekstrakt hibiscusa), Olive Oil Glycereth-8 Esters (z oliwy z oliwek), Organic Simmondsia Chinensis Oil (organiczny olej jojoba), Phospholipids (and) Sphingolipids (kompleks ceramidów), Glycerin, Cetrimonium Chloride, Hydrogenated Castor Oil, Perfume, Lactic Acid, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Dehydroacetic Acid, Benzylalcohol.

Używaliście kosmetyków marki Ecolab ??
Co o nich sądzicie ??
Polecacie jakieś wypróbować ??

Wesołych Świąt Wielkanocnych !!!

$
0
0

 

W tym niezwykłym czasie
życzę Wam,
aby Święta Wielkanocne
obudziły uśpione marzenia,
a czas spędzony w gronie najbliższych
obfitował we wiarę, nadzieję i miłość. 
.

Zużycia w marcu 2016 r.

$
0
0

1. LIRENE Algae Pure Technology physio-micelarny żel do oczyszczania twarzy z błękitną algą - produkt ten nie sprawdził się u mnie do demakijażu. Nie radzi sobie nawet z makijażem bardzo delikatnym, wykonanym bez kosmetyków wodoodpornych. Tylko lekko rozpuszcza makijaż. Gdy przeciera się potem twarz płatkiem kosmetycznym, to jest on dalej cały w resztkach makijażu. Dlatego używałam go tylko do porannego odświeżania skóry po całej nocy. Zużyłam go już i nie zamierzam do niego powracać.

2. DR. SCHELLER krem na noc olej z ostu i nasiona chia - krem ten sprawdził się świetnie w miesiącach zimowych. Był on bardzo mocno nawilżający. Jakby ktoś chciał o nim więcej poczytać, to jego recenzja dostępna jest TUTAJ.

3. SYIS krem pod oczy - miałam go z jednego ze ShinyBoxów. Ogólnie ujmując krem ten nie był dobry. Zawierał w sobie rozświetlające drobinki, które przeszkadzały mi, ponieważ były za bardzo widoczne. Skórę nawilżał, ale tylko lekko. Poza tym nic nie robił.

4. ORIENTAL TOUCH balsam regenerujący do suchej skóry rąk i paznokci - jego skład nie jest zły. Zawiera wiele składników aktywnych, jak na przykład: olej kokosowy, kwas hialuronowy, ceramidy roślinne. Konsystencje ma bardzo lekką, zapach przyjemny i delikatny. Jednak co z tego, gdy jego działanie było bardzo słabe. Nie mam problemu z przesuszoną skóra dłoni, a i tak nawilżenie jakie dawał ten krem było dla mnie niewystarczające. Zaraz po wchłonięciu, skóra w dotyku była dalej taka jakby niczym nie posmarowana. Zużyłam go do końca, ale nie chcę więcej mieć z nim do czynienia.


5. BIELENDA krem do depilacji - od czasu do czasu sięgam po taki krem. Jednak bardziej wolę stosować depilator. 

6. Perfumy - bardzo podoba mi się zapach Giorgio Armani Si, jednak na razie miałam tylko taką jego imitację za parę złotych. Jednak okazała się bardzo zblizona do oryginału i nawet całkiem trwała.



7. ISANA PROFESSIONAL szampon Repair Nutrition - spełnia swoją podstawową funkcje, czyli oczyszcza włosy. Nie podrażnia przy tym skóry głowy i dobrze się pieni. Ma przyjemny zapach. Znajduje się w fajnie wykonanej tubce, która jest wygodna w użyciu. Dobrze się go z niej wyciska. Jest bardzo wydajny.

8. ISANA PROFESSIONAL kuracja do włosów Oil Care z olejkiem arganowym -  używałam tą kuracje na włosy już umyte. Trzymam ją na włosach około 5-10 minut, a potem spłukiwałam wodą (już nie szamponem). Teoretycznie powinno to włosy przetłuścić, ale nie moje. Są one tak suche, że po wysuszeniu wyglądały co prawda na nieco przetłuszczone, ale przez noc wszystko to się wchłaniało. Rano włosy były idealnie dociążone, puszyste, miłe w dotyku, wygładzone, błyszczące i dobrze się rozczesywały. Nadaje moim włosom taki efekt jaki potrzebuję. Mam zamiar kupić kolejne opakowanie.


9. SKIN 79 VIP Gold Super Plus BB CREAM - był to mój pierwszy azjatycki krem BB, który używałam. Ogólne jego działanie określiłabym jako bardzo dobre. Szkoda, że nie widać jak ubywa w opakowaniu, ponieważ nie spodziewałam się kiedy się skończy. Ten moment wypadł akurat w tym miesiącu. Jego pełna recenzja znajduje się TUTAJ. W między czasie dostałam kilka próbek innych wariantów tego kremu. Bardzo spodobało mi się działanie tego pomarańczowego. Jest on przeznaczony do skóry mieszanej i znacznie lepiej u mnie się sprawdza. Będę próbowała jeszcze inne, ale chyba na ten pomarańczowy teraz się skuszę. Miałam też próbkę podkładu YSL Le Teint Touche Eclat. Ma to być podkład rozświetlający. Jakoś specjalnie mnie nie zachwycił. Ma zbyt małe krycie i nieładnie prezentował się na skórze, jak na tak drogi  podkład.



10. KOBO PROFESSIONAL Illuminate Cover Stick rozświetlający korektor w sztyfcie - moim zdaniem jest to totalny bubel. Jedyną jego zaletą jest ładne krycie, a także to, że nie ciemnieje na skórze. Nic poza tym. Nie rozumiem czemu został on nazwany przez producenta jako "rozświetlający". Nie ma w nim ani grama rozświetlenia. Z jednej strony może to i dobrze, ponieważ dzięki temu powinien być bardziej uniwersalny. Jednak takie nazewnictwo wprowadza w błąd. Co mi się w nim jeszcze nie podoba, to fakt, że jest bardzo ciężki i trudno się go rozprowadza. Trzeba to robić bardzo powoli i dokładnie, bo inaczej zbiera się w załamaniach. Jednocześnie uważając, aby za bardzo go nie zetrzeć. Jest tłusty, przez co wygląda jak lepka maź na skórze. Do tego ma dziwny kolor. Mam go w odcieniu 101 Nude. Na skórze wygląda na ziemisty. Nie nadaje się na niedoskonałości, bo szybko ściera się ze skóry. A dodatkowo już przy pierwszym użyciu złamał się i potem sztyft cały czas z niego wypadał.

11. REVLON masełko do ust Colorbust - miałam je w odcieniu 015 Tutti Frutti. Był to pomarańczowy kolor - podobny nieco do tego jaki ma jego opakowanie. Nie wiem co mnie podkusiło na jego zakup, ale nie lubiłam się w tym kolorze. Dlatego trochę go używałam, ale resztę trzeba już wyrzucić.

A jak tam Wasze zużycia w tym miesiącu ???

Zakupy nie tylko kosmetyczne w marcu 2016 r.

$
0
0
W tym miesiącu nie poszalałam na zakupach. Kosmetyków kupiłam tylko kilka. Skupiam się bardziej na zużyciach, aby zmniejszyć zgromadzone zapasy. Ale za to kupiłam buty. Bardzo mi się podobają, dlatego musiałam je tu pokazać. To moje pierwsze takie baleriny - jestem ciekawa jak się będzie je nosiło. Zaczniemy jednak od prezentacji kosmetyków.


Kupiony w lutym micel nie bardzo się sprawdza, dlatego musiałam kupić kolejny. Tym razem postanowiłam wypróbować często polecany mi przez was płyn micelarny z Garniera. W Hebe trafiłam na promocję drugi 50% taniej i za dwa opakowania pojemności 400 ml zapłaciłam 25,99 zł. 

Przy okazji kupiłam też tusz do rzęs. Ten, który używam obecnie zaczyna już przysychać i przyda się następny w zapasie. Chciałam wypróbować jeden z oferowanych przez Catrice. Mój wybór padł na tusz Glam and Doll, który kosztował 16,99 zł.

Poszukuję też dobry bronzer. Do tej pory próbowałam różne, ale żaden tak do końca nie spełniał moich oczekiwać. Dlatego testuję kolejny - tym razem polecany ostatnio na blogach i na YT - KOBO Matt Bronzing and Contouring Powder w odcieniu 308 Sahara Sand. Kosztował 19,99 zł. Zaczęłam go już używać i coś czuję, że może znaleźć się w ulubieńcach.


Chciałabym nauczyć się wykonywać masaż bańką chińską na brzuch, uda i pośladki. Dlatego zaopatrzyłam się w migdałowy olejek do masażu ciała i twarzy z witaminą E marki AFRODITA oraz bańki chińskie.


Moja kolekcja lakierów hybrydowych rozrosła się o dwa kolejne. Skusiły mnie piękne kolory z drobinkami numer 115 Dancer From Rio oraz 142 Royal Gold.


A na koniec jeszcze pokaże coś niekosmetycznego. Kupiłam moje pierwsze buty Mel by Melissa. Takie różowe baleriny z czarnym zdobieniem. Były przecenione na 139 zł. Jestem ciekawa jak będzie się je nosiło.

A jak tam Wasze zakupy w marcu ???

Moje zamówienie z Dresslink

$
0
0
Zamówiłam te rzeczy z ciekawości jaka będzie ich jakość. Jeśli chodzi o ubrania, to mam co do nich mieszane uczucia. Niby rozmiarowo trafiłam, ale nie wszystko jest dobrze. Jednak zacznę najpierw od rzeczy, które mi się podobają. Na początek kolczyki. Nie są one złe, chociaż spodziewałam się, że będą mniejsze. Zamówiłam je jako ostatnie, tak na szybko, nie czytając jakiej są wielkości. Ogólnie ładnie się prezentują. Ostatnio bardzo lubię taką prostą i delikatną biżuterię. Kosztują $1.68.


Rzeczą z tego zamówienia, z której jestem najbardziej zadowolona, to ten organizer-kosmetyczka. Jest on świetny do torebki. Teraz, zamiast w kilku kosmetyczkach, wszystko mam schowane w jednym organizerze. Jest on bardzo dobrze i starannie wykonany. Nie spodziewałam się po nim takiej jakości. Jest bardzo pojemny. Ma dwie kieszonki zamykane na suwak, środkowa jest otwarta, są też dodatkowe siateczkowe kieszonki. Jego pojemność można zwiększać i zmniejszać, ponieważ po bokach zapinany jest na zatrzaski. Dołączone ma dwa małe uszka, za które łatwo i wygodnie wyciąga się go z torebki. Nie mam się do czego przy nim przyczepić. Znacznie ułatwił moją organizację. Jest mi teraz prościej przekładać rzeczy z jednej torebki do innej. Ma on śliczny różowy kolor, ale dostępny jest jeszcze w innych - w sumie w ośmiu wariantach. Kosztuje $1.79.


Ta bluzka, o kroju wyglądającym jak bluza, na początku bardzo mnie rozczarowała. Materiał, z którego jest wykonana to nieco sztywna koronka - trochę przypomina firankę. Mam ją w rozmiarze L. Kosztuje $5.70. Ogólnie nie jest ani za mała, ani za duża. Tylko rękawy ma za krótkie. Dodatkowo zakończone wszytą gumką, która trochę za mocno ściska skórę. Aby koronka nie prześwitywała bluzka podszyta jest białą podszewką. Na zdjęciach wygląda to ładnie. Ale jak mam ją założoną, to nie czują się dobrze w tej bluzce.

Miałam ją komuś oddać lub wyrzucić. Jednak ostatnio przeszłam się po sklepach w galerii i "pomacałam" dostępne tam ubrania z koronką. I wicie co - wiele sieciówkowych ubrań wcale nie ma koronek lepszej jakości. Widziałam nawet kilka bardzo zbliżonych do tych z jakich uszyta jest ta bluzka. Dlatego postanowiłam dać jej jeszcze szansę, ale będzie trzeba ją przerobić. Przede wszystkim pozbyć się tej cisnącej ręce gumki. W tym celu najlepiej będzie skrócić rękawy. Modne są teraz takie podwinięte. Zastanawiam się też nad pozbyciem się jej podszewki, tak aby powstała z niej koronkowa narzutka. Jeszcze nad tym pomyślę.

Druga bluzka na zdjęciach wyglądała na wykonaną z cieniutkiego sweterkowego materiału. Bardzo chciałam mieć coś takiego. Niestety w rzeczywistości nie wygląda to ładnie. Uszyta jest z elastycznego materiału, który kojarzy mi się z piżamowym. Jego skład to: cotton, polyester, spandex, acrylic. Kosztuje $3.56.


Mam ją w rozmiare XL. Jest ona na mnie w sam raz. Nigdzie mnie nie obciska, rękawy są odpowiedniej długości. Koronka, która jest koło szyi wygląda ładnie. Na zdjęciach, które zamieszczone są w sklepie internetowym, jest ona bardziej doszyta - moja odstaje na wszystkie strony i odgina się. Bluzka też bardzo się mnie. Wystarczy ją chwilę krzywo położyć i już jest wymięta. Nie mówiąc już jak wygląda, gdy wyjmie się ją poskładaną z półki. Dlatego nie czuję się na silach, aby pokazywać się w niej publicznie. Zostanie mi jako taka do chodzenia po domu.


Jak widzicie z dwóch rzeczy z tego zamówienia jestem zadowolona. Cieszę się, że zdecydowałam się wziąć ten organizer i kolczyki. Ale jakbym jeszcze kiedyś miała coś zamawiać z tego sklepu, to raczej nie skuszę się już na ubrania.
Viewing all 654 articles
Browse latest View live